tag:blogger.com,1999:blog-3596408019576484188.post1983647111991232345..comments2024-01-12T16:10:55.014+01:00Comments on Słowobraz: Księżniczka von HovawartJerzyhttp://www.blogger.com/profile/10277218161362099258noreply@blogger.comBlogger7125tag:blogger.com,1999:blog-3596408019576484188.post-29006001348005094792010-08-14T00:40:45.329+02:002010-08-14T00:40:45.329+02:00Przepraszam - machinalna pomyłka. Ozeniłem się w 1...Przepraszam - machinalna pomyłka. Ozeniłem się w 1971 roku a w 1977 urodził się mój syn Kuba.<br /><br />Janusz KostynowiczAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3596408019576484188.post-85021037272104945342010-08-14T00:35:31.450+02:002010-08-14T00:35:31.450+02:00Odgaduję zasadę udziału w literackim Słowobrazie -...Odgaduję zasadę udziału w literackim Słowobrazie - Otwórz się odbiór przekazu, ale reaguj tylko na okazję. Więc teraz ją łap. Chociaż piłeś kawę u Buby i jej Pana, niech cię nie onieśmiela ich liryczna relacja. Wymień chociaż imiona psów, które znałeś. W poniedziałek będzie za późno, bo zmieni się strona Słowobrazu.<br /><br />Banzaj i Sarenka. On masywny, ponury wilczur o bucowatym pysku. Ona smukła, łagodna dobermanka, poruszająca się z taneczną gracją. Psy znajomych moich rodziców, bezdzietnego, bogatego małżeństwa. Jest rok 1949, mam trzy lata. Trudno mnie przywołać do stołu. Banzaj i Sarenka to większa atrakcja niż deser. <br /><br />Kaprys ciotki Mańki. Wysoki i rudy. Ni to wilczur ni szpic, bardzo groźny. Rozerwał kilka kotów i ciotka musiała je zakopać w swoim ogrodzie na Boernerowie. Rok 1950 mam cztery lata. Dla mnie Kaprys jest za mocny. Machnął mną razem z gałęzią, którą trzymałem. Zalałem się krwią, miałem rozcięty łuk brwiowy. Matka i ciotka poniosły mnie do pobliskiej przychodni. <br />- Mamo, czy ja pójdę do aniołków - zapytałem. Ciotka pochowała Kaprysa w tym ogrodzie. <br /><br />Lord, klasyczny wilczur. Przybłąkał się do Wojtka z trzeciego piętra. Mój kumpel odkarmił go i ułożył. Lord znał wszystkich chłopaków z podwórka. Gdy coś kombinował, przekrzywiał inteligentny pysk i ruszał brwiami. Rok 1959, mam 13 lat a Ewa, moja przyszła żona 7. Ewa zapamiętała, jak Lord skakał przez ławkę. <br /><br />Grajf. Pies pani Balejowej, wielki wilczur mieszaniec piaskowego koloru. Tak ostry, że po jej śmierci przywieźli go na plebanię w klatce zbitej z desek. Wszyscy bali się podejść do tej bestii. Wydawało się, że zerwie łańcuch, gdy siostrzyczka Aniela przysuwała mu miotłą miskę z żarciem. Jest rok 1967. Spędzam studenckie wakacje w Kamieniu Pomorskim u mojego stryja, proboszcza i konserwatora zabytków. Mam dwa miesiące na obłaskawienie Grajfa. Po tygodniu wychodzi ze mną na smyczy. Spacerujemy aż nad Zalew. Grajf poznaje mnie za rok, na następnych wakacjach. Przed kolejnymi wakacjami moja babka pisała – Przyjedź jak najszybciej, bo nie ma kto wyjść z psem, wszyscy się go boją. Nie zdążyłem. Grajf zadławił się ostrą kością i strasznie cierpiał. Podobno weterynarz był bezradny i leśniczy musiał psa zastrzelić. Grajf został zakopany w ogrodzie, pod czerwonym bukiem. <br /><br />Szatan, czarny, niespokojny kundel, średniej wielkości. Pieniacz, spryciarz i włóczykij, charakter pasujący do imienia. To nasz Szatan, a właściwie mojej siostry Doroty, bo nikt nie miał do tego drania tyle serca i cierpliwości co ona. Ani ja, ani moja mama, ani Monika. Wymykał się z domu i wracał wynurzany w jakiejś smrodliwej mazi. Ciągle wybrzydzał, bo chciał jeść tylko mięso, więc Dorota karmiła go na siłę i czasem dostawał od niej łyżką po nosie. Gdy miska była już zupełnie pusta udawał , że mu smakowało i wylizywał ostatnie grudki kaszy, której nie cierpiał. Jest rok 1977, właśnie ożeniłem się. Ewa zapamiętała, że nie chciałem mu się narażać i nawet nie próbowałem go odganiać, tylko krzyczałem do drugiego pokoju - Dorota, Monika, zawołajcie psa! <br /><br />Tara. Ktoś porzucił szczeniaka w tramwaju. Była w strasznym stanie. Dorota ledwo ją wypielęgnowała. Tara oczywiście została, chociaż po śmierci Szatana miało już nie być żadnego psa. Wyrosła czarna, brodata suka średniej wielkości. Nigdy nie przestała się bać. Gdy przychodziliśmy z Ewą do mojej mamy, Tara przywierała do podłogi. Przednia część Tary drżała ze strachu a tylna wraz z ogonem cieszyła się. Po latach zachorowała na raka. Została zakopana na Zachodniaku. <br /><br />Norton. Wielki czarny labrador, ciężki i łagodny jak ciele. Wszystkich lizał na powitanie. Teraz Dorota mieszka z mężem na Bemowie, dwa kroki od nas. Miesiąc temu zadzwoniła do mnie z płaczem, że Norton zdechł po długiej chorobie. Należało odwieźć go szybko do takiego weterynarza, który ma kontrakt z firmą utylizacyjną. Był straszny upał, akurat rocznica Bitwy pod Grunwaldem. Kazali położyć razem z kocem na wagę, a potem udać się do okienka. <br />– Ile płacimy?<br />- 10 złotych od kilograma, razem 500. <br /> <br />Janusz KostynowiczAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3596408019576484188.post-38191424168844427412010-08-12T21:24:12.998+02:002010-08-12T21:24:12.998+02:00Ani pies
Ani bies
Dwóch po nocy
skąd wracało!?
Ani...Ani pies<br />Ani bies<br />Dwóch po nocy<br />skąd wracało!?<br />Ani pies<br />Ani bies<br />Dwóch po nocy,<br />kogo tak się bało?<br />Pytanie retoryczne.<br />Cień rzucony - czyjeś ciało,<br />może nawet liryczne.<br />gmAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3596408019576484188.post-70200513670006192952010-08-09T20:06:12.474+02:002010-08-09T20:06:12.474+02:00Szło dwóch w nocy z wielką trwogą,
Aż pies czarny...Szło dwóch w nocy z wielką trwogą,<br /> Aż pies czarny bieży drogą.<br /> Czy to pies,<br /> Czy to bies?<br /><br /><br /> Wtem, o dziwo! w oka mgnieniu,<br /> Biegnąc daléj, zniknął w cieniu.<br /> Czy to pies,<br /> Czy to bies?Luhttps://www.blogger.com/profile/01867525340188386438noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3596408019576484188.post-79467877564968483372010-08-09T20:03:34.494+02:002010-08-09T20:03:34.494+02:00Łzy popłynęły... tyle wspomnień.
Ewitka była zawsz...Łzy popłynęły... tyle wspomnień.<br />Ewitka była zawsze chodzącą delikatnością, najsubtelniejsza z całego miotu. Ze mną został Eldo jej bracidszek, był ze mną jak palił się mój dom , a ja leżałam na śniegu tracąc przytomność z powodu wykrwawienia. Siedział koło mnie na zaśnieżonej drodze przed domem i bezradnie patrzył... Przyjechał ze mną do Warszawy i mieszkał w wynajętym pokoiku , był ostatnim ogniwem łączącym mnie z moim pięknym życiem w Goworowie. <br />Jego też już nie ma , Przed świętami usłyszałam po badaniu USG wyrok, rak nieoperacyjny jelita. Odszedł zaraz po nowym roku.<br />Pański mail to wspaniała osłoda mojej tęsknoty za tym co utraciłam ... Końmi , psami, moim najkochańszym Eldo.<br />Pozdrawiam gorąco ,Ewitkę całuję w pyszczek.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3596408019576484188.post-27100461629188237162010-08-09T15:34:06.479+02:002010-08-09T15:34:06.479+02:00Ten komentarz został usunięty przez autora.Piotr Ornochhttps://www.blogger.com/profile/13705384513093478329noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-3596408019576484188.post-42297779514567551812010-08-09T15:32:31.017+02:002010-08-09T15:32:31.017+02:00W łazience siedziałam z Norką. Suczka z urodą lisi...W łazience siedziałam z Norką. Suczka z urodą lisiczki, wyrzucona na mróz. A tu sesja zimowa, 1. rok studiów, akademik, współmieszkanki bardzo cywilizowane, pies be... dwie noce pod prysznicem. Potem tysiące perypetii z psią miłością aż po grób - Gamonia do Norki.<br />Bryś, z owczarków podhalańskich, był niezbitym dowodem na reinkarnację. <br />Żaden pies nie mógł go zastąpić.<br /> Zostało pieskie życie.<br />O tak, Babcia Loda, miała ten sam osąd, co Miki. Pies darmozjad, ale kot! O, kot łownym jest. Szczura udusi, mysz zje, kości ogrzeje.<br />Kota na zimę, psa na wroga!GraMhttps://www.blogger.com/profile/10655344778118431631noreply@blogger.com