To kolorowa wlepka do pierwszego oficjalnego numeru Obywatela, po którego nakład właśnie jadę. Jutro będzie dostępny w Warszawie (w punktach informacyjnych KOD-u, tzw. Pikodach). Wlepka jest mojego autorstwa, a w Obywatelu też mam swój mały udział.
Uwierz mi Kowarski, to nie polityka, to obowiązek.
* * *
Tu chciałem zilustrować jakimś wierszem mocnym, tymczasem natknąłem się na niepozorny fragment poematu Gałczyńskiego Przez świat idące wołanie (1950).
Cały wiersz jest typowym dla Mistrza (tak go nazywaliśmy z Michałem) żonglowaniem elementami patetycznymi i czystą liryką (jak ta słodka wyliczanka poniżej). Tuwim z pozycji socrealistycznych wytykał KIG, że czasami uprawia "franciszkański błogostan wszechmiłości".
Zapewne z powodu czułej liryki, a zarazem "słuszności" ideowej, Przez świat idące wołanie było w latach 50-60 częste w repertuarach teatrzyków poetyckich i konkursów recytatorskich. Jeszcze do dziś w uszach mi dudni, głośne skandowanie starszej siostry ciotecznej, Izabeli:
Bela Bartok, tyś się pomylił w koncercie,Wołanie, wołaniem, ale potem jest ta drobnomieszczańska pochwała codzienności i ładu. "W końcu o spokój i normalność teraz chodzi" - pomyślałem i zamieszczam ten fragment pod Wielkanocnym, pozszywanym obywatelską nicią jajem.
to nie tak, to nie tak, to nie tak!
A Mistrz jak czarodziej wyciąga z cylindra rekwizyty i podrzuca, a one zawisają i skrzą się niby w disnejowskim filmie.
Małe rzeczy foremne! Zegar w rogu na ścianie —
małe muzykowanie;
flaszki z atramentami, nuty, z kory czółenka
i wy, kawy ziarenka,
kwiat na oknie, sęk w desce, złoty pył nad podwórzem,
wszystkie rzeczy nieduże:
gwiazdka śniegu, listeczek,
wstążki, płomyki świeczek,
wieża w szachach, lis w bajce, wiatr, co w drutach brzęczy —
małe, wesołe rzeczy!
Konstanty Ildefons Gałczyński, z poematu Przez świat idące wołanie, 1950