wtorek, 8 czerwca 2010

Dziennik Robinsona

Robinson Crusoe and his man Friday, Published by Currier & Ives, 1874.
Bez dziennika - życie jak bez ratuszowej wieży,
z której zegar śmiało spogląda na świat,
na nic wtedy obszyte galonem rękawy
i kapitański pas.

Bez dziennika statek niechybnie zatonie,
Nie zostawi nawet sznura białych dat,
fale biją ciężko, ołowiany dach
coraz niżej wisi. A może juz spadł?

Bez dziennika w podróż lepiej nie ruszajmy,
bo jeśli przygód doznać nam wypadnie,
nie nasze będą i nie nas zgotują
ludożercy w kotle
posypując pieprzem.

Dziennik ma być księgą jak te Robinsona
kupieckie foliały na bezludnej wyspie,
po lewej stronie stanie wyraz kredyt,
po prawej debit - słowo nieco krótsze
po lewej zdania pełne złorzeczenia,
po prawej jedno: Przecież jednak żyję!
Michał Łukaszewicz, dziennik Robinsona
To prawda, dziennik uzasadnia życie, tłumaczy losy i z pozwala zrozumieć siebie.

Pisałem już, Michał prowadził dziennik zawsze. I od początku dbał o poziom. Pamiętam jak w początkach lat sześćdziesiątych wrzucił z Mostu Gdańskiego do Wisły chyba z dziesięć 16-kartkowych zeszytów, szczelnie wypełnionych jego regularnym pismem. To były zapiski najwcześniejsze, które po czasie wydały mu się zbyt naiwne, nie literackie. To co istotne odnotował, ale całość utopił. Podobnie dwadzieścia parę lat później w Puszczy Kampinoskiej spalił sporą część dzienników. Ale i tak zostało tego kilkanaście tomów.

Nigdy nie prowadziłem dziennika, może dobrze, bo nie chciałbym dziś czytać o tamtych rozterkach, niepowodzeniach i bólu. Dość, że naczytam się o sobie u Michała. Młodość tylko z odległości wydaje się piękna. Z bliska bywała jednak spastyczna. Wiek dojrzały też nieszczególny. Bo życie to na co dzień szarpanina między marzeniem a nierealizacją, między ambicją a upokorzeniem. A niekiedy prawdziwa rozpacz.

Dziś, kiedy hormon nie targa już tak mocno, patrzy się na wszystko łagodniej. Klęska już tak bardzo nie zasmuci. Nie udało się? Trudno. Zawód miłosny? Ot, nie pierwszy to prztyczek.

Właściwie znowu jest jak wtedy, gdy Michał zapisał w dzienniku słowa, które są dzisiaj dla mnie niczym arka przymierza między dawnymi i młodszymi laty:
27 VII 66
Po powrocie z wakacji doszedłem do przekonania, że bezgranicznie kogoś kocham. Jest to osoba pojawiająca się co pewien czas to tu, to tam, wielopostaciowa. Raz była Irenką, raz Katarzynką. To, co działo się wczoraj, poznaję dopiero dziś. Wszystko stanowi całość.
------------------------------------------
Jakiś czas temu udostępniłem I tom dzienników Michała. W formie pdf (można ściągnąć na swój komputer bądź czytać on-line, chyba lepiej sciągnąć, bo plik z ilustracjami autora ma 15 MB). Jest tutaj.

Hmm, jakby tu zachęcić do lektury? Powiem po prostu, że zaczyna się od słów:

Grałem w szkole w kości, w pokera i w inne gry.
A kończy:
W szkole seks całkiem jawny tyle, że po kątach.

11 komentarzy:

  1. Polały się łzy me czyste rzęsiste...

    Janusz Siadlak - Muzyka mistrzów
    I.J. Paderewski - Polały się łzy /YouTube/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie to jeden z najważniejszych, najbardziej osobistych wierszy Michała, jedyny który znalazł się w podręczniku.

    Szczere wyrazy uznania dla Slowobrazu, że potrafi dochować wierności Michałowi.

    "Ołowiany dach coraz niżej wisi" - "Dziennik Robinsona" otwiera tom "Ołowiany dach".

    Zastanawiamy się tylko z Ewą nad słowem "debit" - drukarska pomyłka, bo chodziło pewnie o debet, czy jednak rozpowszechnienie, które w poetyckim bilansie też się jakoś liczy?

    Kowarski

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie ujęło w Dziennikach:

    Jeleniewska wywiesiła
    hasło: „Nauka jest jak bezmierne
    morze, im więcej pijesz, tym
    więcej jesteś spragniony”.
    Perfidia tej kobiety jest
    niezmierzona.

    oraz także:

    Hipnotyzował ja
    przez mały ekran, przesyłał myśli
    na odległość, umawiał się
    telepatycznie o siódmej rano pod
    kolumną Zygmunta, ale ona nie
    przyszła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też zastanawiałem się nad tym debitem. Doszedłem do wniosku, że ze względu na oczywistą logikę miał być debet, ale on nie trzymał nigdy metafory w puszce i pozwalał jej wyciekać w brzmieniowe asocjacje i debet stał się debitem.

    Poza brakiem dyscypliny w metaforze Michała zawodziła niekiedy pamięć. Czyżewska jak najbardziej przyszła, ale minęła nas i weszła do Domu Literata. Umówiła się z kimś innym.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesli Państwo nie komentujecie i macie czas, to piszcie, jak Michał, Dzienniki.

    Kowarski

    OdpowiedzUsuń
  6. Panie Kowarski Kochany, ten imperatyw pewnie wielu, spośród niewielu, dla których słowo pisane ma jeszcze sens, zmusi do napisania przynajmniej jednej kartki codziennika.
    Ochładzam ciało oraz nomen omen - wklepuję tekst o posłudze słowa, a chłodna myśl kręci się wokół ambiwalencji duchowości ...
    Rzeczywistość wciąż ma więcej do powiedzenia.
    Popowodziowa breja, komary, głuchy głos polityki i świat określony innym widnokręgiem.
    Zaglądam na blogowe poletka, by wśród obcych ludzi odnaleźć znajome wzruszenia.
    Zapiski Korespondenta Jerzego są wyjątkowe - odważne w subiektywnym przeżywaniu, ekspresji słowa, obrazu, grą skojarzeń.
    Jeśli więc czas pozwoli, czytać będę, co tylko Autor napisze.
    Pozdrawiam Honorka

    OdpowiedzUsuń
  7. A coz zrobic, gdy zycie przynosi tyle niecodziennosci kazdego dnia, ze mozna-by tylko napisac, jak Ludwik XVI w swym dzienniku* z dnia 14.07.1789 : "Rien" ?
    Tylko czytanie zostaje. Kilka rozdzialow czegos innego i kilka linijek "Slowobrazu".

    Pietaszek
    ____________
    *(co prawda, byl to dziennik z polowania)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tymczasem dziś list od Krzysztofa, prawnika z Poznania, który jest m. in. radcą prawnym w jednej z gmin wielkopolskich. Przesłał mi post, który dostał od pani kierownik Gminnego Zespołu Obsługi Oświaty.

    "za Pana namową odszukałam pamiętniki Michała Łukaszewicza, zaczęłam czytać......i na pewno przeczytam je do końca! bardzo ciekawe! pisał je zresztą ciekawy człowiek! w tej chwili gdy czytam fragmenty, w których opisuje świat i rzeczywistość lat 60-tych myślę, że gdyby pisał je dziś człowiek w takim wieku jak On wtedy, człowiek czujący głębiej i myślący więcej miały chyba podobne odczucia co do świata i swojego miejsca w nim a raczej wątpliwości gdzie to miejsce właściwie jest!
    rozumiem już Pana zachwyt tym człowiekiem!!! "

    I choć Autor nie dożył tej pociechy, i choć w gospodarnej Wielkopolsce nie strzechy, lecz piękna jest dachówka, to trochę mnie wzrusza, że zbłądziły tam Jego księgi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla nas Słowobraz jest agorą ale dla Autora, także i domem, więc czujemy się poniekąd jak w gościnie na wieczerzy i jak na wieczorze literackim.

    Poza Michała Dziennikiem, o którym tu płynie rozmowa, są także i wiersze, pisane podobnie, też trochę jak pamiętnik myśli.

    Ten jest tak krótki, że ośmielam się zacytować go przy toaście.


    Pułapka

    Goją się szybko rany
    więc w świeże blizny wpadamy
    jak w dół

    Pozdrawia Was
    Kowarski

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciągle tu zaglądamy Autorze Słowobrazu, wyczekujemy kolejnych stron, wróć jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Podzielam zdanie ! Pobyt na Bezludnej Wyspie nie moze byc dla Robinsona zbyt dlugi, bo jak powiedzial Merton 'Nikt nie jest samotna wyspa" !

    Piętaszki czekaja !

    Jeden z Piętaszków

    OdpowiedzUsuń

 
blogi