Pusty jest mój teatr i kurtyna szczelnie opuszczona. Jedynie ta muza, przedmiot najwcześniejszych doznań i potem własnych prób, teraz mnie nie zaszczyca.
Nie potrafię znaleźć przyczyny. Najłatwiej byłoby ponarzekać, że współczesność nie dorasta do przeszłości. Że starzy mistrzowie, którzy mnie wzruszali, pomarli, a nowi nie aktorstwem się trudnią lecz kuglarstwem.
W latach młodości znalem każde nazwisko na scenie, w filmie, w telewizji. Wczoraj przejeżdżałem ulicą, gdzie na wielopiętrowym budynku wisiał baner - reklama serialu - na nim postaci pięknych kobiet i przystojnych mężczyzn i żadne z nazwisk nic mi nie mówiło.
Kiedyś nie było dystansu między filmem a teatrem, bo film posługiwał się środkami teatralnymi i najlepszymi aktorami sceny. Tak było nawet z serialami, bo na przykład w cyklu o profesorze Tutce w roli tytułowej występował Gustaw Holoubek. Teraz miejsce serialu o Tutce zajęły telenowele, których tytułów nie mogę zapamiętać (Miłość w plebani, czy jakoś tak?), a miejsce Holoubka jacyś o wiele piękniejsi Nieznani.
Najprościej jest narzekać, ale ja biorę winę na siebie. Nie dorastam, nie wyczuwam konwencji, nie chwytam środków wyrazu, zatraciłem wrażliwość.
Zatraciłem, ale wciąż pamiętam to niesamowite uczucie, kiedy po raz pierwszy byłem za kulisami, w garderobie. To było w cieszyńskim teatrze podczas festiwalowego występu. Miałem wtedy 20 lat i nie trudno było o egzaltację, ale może była to jakaś łza za niespełnionym przeznaczeniem. Chyba jednym z wielu, bo podobnie się czuję wchodzac po trapie na statek.
Jestem stary jak Szkocja (chociaż nie tak jak Kowarski) i ostatni spektakl, który do mnie przemówił był Lupy przedstawieniem dyplomowym (1977 - dyplom jego i studentów PWST w Krakowie). Wystawiali Witkacego "Nadobnisie i koczkodany". Nie wiem, czy dlatego, że znałem tych aktorów, czy z powodu talentu Lupy, oglądałem to chyba z 5 razy.
Pewno żadne odkrycie, ale każdy ma taki teatr, na jaki zasługuje. Mój jest jak ta prosta stara popielniczka z wykładu profesora Tutki.
Serial TVP Klub Profesora Tutki, reż. Andrzej Kondratiuk, fragment odcinka 5, Wykład profesora Tutki w Wyższej Szkole Handlowej. Prof. Tutka - Gustaw Holoubek, dziewczyna z Alp - Elżbieta Czyżewska.
poniedziałek, 7 lutego 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie wątp nigdy, że mała grupa troskliwych ludzi mogłaby zmienić świat. Tak naprawdę to jedyna rzecz, która go kiedykolwiek zmieniła
OdpowiedzUsuńMargaret Mead
Magia teatru w tamtych czasach brała się z poczucia misji wyrażonej w przytoczonych dwóch zdaniach. Dzisiaj takie "grupki troskliwych ludzi" kręcą filmy offowe, ale jak na nie trafić? Może są na YouTube?
Kiedy w telewizji pokazywali urywki filmów, w których występował, nasza babcia po dziewięćdziesiątce już ledwo co słyszała.
OdpowiedzUsuń- Babciu, Bodo! - krzyczymy chórem.
Nie reaguje.
Babciu, Bodo! - jeszcze głośniej.
Babcia się kiwa.
Bodo, Bodo - wrzeszczymy.
A dyć widzę - odpowiada zniecierpliwiona.
Wczoraj powtórka z wręczania nagród aktorom.
- Kto to jest? - pytam.
- Ty nie znasz!
- A kto to?
- Też nie znasz!
- Znam dawnych aktorów, ale tych nie nagradzają.
- Bo ty nie oglądasz, to skąd masz znać nowych - niecierpliwi się Ewa.
Janusz Kostynowicz
PS
...
futuryści 1912
myśleli że są
demonami ruchu
w piekle wielkiego miasta
Automobile e Rumore
ich automobile oglądane
w Musee du Cinema
wywołują salwy śmiechu
ich samolot przypomina
skrzyżowanie drabiny z aniołem
(...)
T. Różewicz, fragment poematu Opowiadanie dydatktyczne
Wspomnienia śpią, a może bardziej drzemią, gotowe w każdej chwili na przebudzenie i wyprostowanie zagniecionych fałdów, rozwinięcie skrzydeł. Drzemią czujnie, lekko, cicho półobecne. Czekają na impuls, myśl jedną, znak jeden, że są, że są potrzebne, że właśnie teraz…
OdpowiedzUsuńKiedy firanka poruszy się lekko Wspomnienia rozprostowują skrzydła , przechadzają się po parku, zbierają kasztany i nucą ”tę piosenkę”. Robią biało-czarne fotografie, które żółkną w albumie zalegającym dolną szufladę komody.
Wspomnienia nie znoszą presji, wymuszeń i gwałtu akademii. Kochają intymność, prywatność, cichy głos i celebrację swego pojawienia się. Jeśli zjawiają się w ciasnej, ołowianej izbie – to jasno się robi i pomarańczowo i lekko i świeżo.
Kochają zapach lawendy i tymianku. Wylegują się miękko, ciepło i pogodnie na bezkresnych piernatach. Czekają…. czekają, bo mają ten komfort iż są i zawsze będą. Nie tyczy ich nicość i niebyt. Czekają na ten właściwy moment, chwilę i atmosferę, która skrzydła rozprostować pozwoli i uruchomi wątek.
Nawet Wspomnienia tyczące Apokalipsy drzemią ciepło i cicho, bo zgnębione swym stanem potrzebują pokrzepienia i zapomnienia.
Wspomnienia są jak ptaki. Każde inne, każde skądinąd, każde na innym poziomie dryfuje, każde ma inną barwę, ton i temperaturę.
A kiedy Wspomnienia skrzydła rozwiną i wyprostowane zaczną jawić się w myślach, ustach, dłoniach i oczach – wtedy wszyscy gapie i słuchacze, mali i duzi, starzy i młodzi – zastygają, głowy pochylają w poważaniu, klaszczą w rozbawieniu lub stygną w trwodze.
Ptak – Wspomnienie skrzydła rozpościera a ty Człowieku Pamiętaj i pamięć o Wspomnieniu kultywuj, szanuj i przekazuj wnukom.
Niestety, najlepsze przedstawienia w latach 70-tych miały miejsce w Krakowie (Teatr Stary) i we Wrocławiu (Teatr Laboratorium Grotowskiego). W Warszawie po Dziadach Dejmka (1968) zarzucono wiele pomysłów. Większość produkcji bardzo dobrego, w tamtych czasach, Teatru Telewizji angażowaława warszawskich artystów (Holoubek-Tutka, Zapasiewicz, Bardini). Gdybyż nagrania tych spektakli miały poziom filmowy, taki jak zapewnił Nocy Listopadowej Wajda(poniżej fragment), byłoby co teraz oglądać.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=qT3Wzq_ultc
Michał Łukaszewicz
OdpowiedzUsuńZŁY AKTOR
Otwiera za szeroko oczy
Otwiera za szeroko usta
Rozstawia za szeroko nogi
Szczura zabija jak smoka
Nie daje za kotarą chrząkać
A sam
Pije raz po raz z karafki.
Jego wiersz o złym aktorze
był jakby o mnie
to mnie zarzucał Michał
przesadność zamaszystość
co uważał w sztuce za grzech
amatorów
Artystyczny umiar graniczący
z wstydliwością cenił za to
u Jerzego
Michał lubił grać role
i czasem przy karafce
wychodził zza stołu na środek pokoju
by odgrywać na dywanie znane nam postacie
Pijałem z nimi Żywiec
w piwiarni na Mariensztacie
i pilnowałem żeby za swoje kufle
płacić samemu
Byli właśnie w Ateneum
na jakiejś sztuce
reżyserowanej przez Krzyśka Zaleskiego
Jerzy komentował grę aktorów
Michał dopowiadał szczegóły
ja milczałem
żeby zapamiętać ich obu
na całe życie
Janusz Kostynowicz
Po trzydziestu latach stanu wyjątkowego, czyli braku praw obywatelskich, na ulicach Kairu i Aleksandrii ludzie tańczą i obejmują się z radości. Czyż nie będzie to inspiracją dla nstępnych edycji Teatru Ulicy, który w Warszawie ma już ustaloną markę?
OdpowiedzUsuńZły widz nie rozumie, nie czuje, śpi i je chipsy w teatrze. Żyje w innym wymiarze.Dziwny taki jakiś.
OdpowiedzUsuńAle nikt nigdy nie pytał widza, co chciałby obejrzeć w tetrze.
Teatr mówi: napracowaliśmy się - patrz i podziwiaj!
Widz na to: bo ja wiem ?, takie sobie, nie rozumiem, nie śmieszne, myśleć trzeba.. a płacę przecież!!!
Jak ładna kobieta chodzi po scenie i mówi śmiesznie - to tak, ale dlaczego zakładacie, że Gombrowiczowskie Dzienniki są dla mnie SZTUKĄ. Ja WIDZ, oczekuję sztuk łatwych i przyjemnych.
Ot, artysto - płacz i graj!!!
"Zycie przeroslo kabaret". Powinnam sie cieszyc razem z Egipcjanami i Tunezyjczykami, ale tlum na Paryskich Polach Elizejskich krzyczacy "Allach agbar" jednak mnie przeraza. Zbyt duzo chyba u mnie Sienkiewicza !
OdpowiedzUsuńA Poezja ulicą idzie...
OdpowiedzUsuńNikt nie wie, nikt nie widzi.
Poezja idzie, skupia odblaski witryn sklepowych,
Odbijają się w Poezji reklamowe świetliki.
Idzie uśmiechnięta Poezja po warszawskiej ulicy.
Cóż, że brakuje dorożek,
Ona i tak dojdzie do Łazienek i przy Chopinie zasiedzi się godzinkę.
Potem powędruje do Kopernika, bo stęskniony czułych słów.
Idzie Poezja ulicą, idzie ulicą,
wędruje po mieście, nikt Poezji nie zatrzyma...
AnnoBB:
OdpowiedzUsuń"...na Paryskich Polach Elizejskich krzyczący "Allach agbar" jednak mnie przeraza.
Obawiam się, ze że wszyscy jesteśmy w trwodze
Długo szukałam.
OdpowiedzUsuńZnalazłam.
Pamiętniczek, bo pamietnik byłby zbytnią nobilitacją.
Okładką pamiętniczka są dwie deseczki regionalne.
Mocno rzeżbione, kupione bodajże w Krościenku lub w Szczawnicy, w ulewny lipcowy dzień w 1968 lub 1969roku.
Taka moda kupowania pamiątek.
Bardzo dla mnie ważny. Na tyle, że wzięłam go na pierwsze "dorosłe" przedstawienie teatralne.
Ktoś bliski załatwił Zaproszenie do loży reżyserskiej Teatru Narodowego.
"Wesele"Wyspiańskiego a w zasadzie Hanuszkiewicza.
Spektakl, na kształt szopki, kolorowy, wesoły, weselny.
Dla mnie w roku 1971, przeżycie niesłychane, emocje graniczące wręcz z euforią.
Fryzura, strój i perfumy jedenastolatki dopracowane w każym calu.
Do dzisiaj pamiętam kurz unoszącu sie na scenie. Pamietam tez dotyk lornetki wypożyczonej w szatni.
Dopełnieniem była wizyta za kulisami. Dla mnie spektakl i aktorzy byli wtedy kapłanami, spełniajacymi swą powinność w świątyni.
Wertuję kartki pamietniczka.
Andrzej Nardelli podpisał się jedynie nazwiskiem.
Zofia Kucówna, w którą byłam wpatrzona, poświęciła mi nawet chwilkę uwagi. Była miła i serdeczna.
Janusz Bukowski dziękował za uznanie.
Kazimierz Wichniarz zadedykował swój wpis miłej Dorotce.
Taki sam wpis widnieje z podpisem Seweryna Butryma.
Moja wizyta za kulisami, w Teatrze Narodowym, była miliony lat świetlnych temu.
Doroto, to są właśnie Wspomnienia, rozpościerające swe skrzydła, bo poruszyłaś firanką.....
OdpowiedzUsuńNadzwyczajne, niezwykłe, jednoznaczne, jednorazowe...niezwykłe.
Twój teatr...Nasz teatr, Teatr Hanuszkiewicza. Byłyśmy tam i w tym ślad artyzmu Kucówny, Bukowskiego, Hanuszkiewicza. Oni są, bo o nich pamiętamy.Bo Wspomnienia wędrują dziś po Teatrze.., dzięki Jerzemu
Trochę jest tak, że film okradł teatr i ten pozostał dziś sztuką konwencji. Okradł zresztą wszystkie sztuki ("Film jest najważniejszą ze sztuk"). Może nie okradł, ale wziął sobie.
OdpowiedzUsuńWprawdzie tamtego "Wesela" w Narodowym nie widziałem, ale po filmie Wajdy z 1972 roku nie wyobrażałem sobie, żebym chciał jeszcze kiedyś oglądać je w teatrze. Bo czy da się - bez "teatralności" - pokazać widzenia, dynamikę i intymność? Wiem, teatr to umowa, ale chyba wolę mieć w garści jędrną dosłowność i poezję obrazu, jaką dał mi ten film niż umowę, na którą muszę przystać.
Ale wiem też, że bywa fenomen rzeczywistego czasu spektaklu, magnetyzmu aktorów i wspólnota z nimi przeżycia artystycznego. To mnie wlaśnie pociagało w tamtym dyplomie Lupy i to widziałem w spektaklach Kantora, które (niemal wszystkie) pokazywał w latach 70. w warszawskiej "Stodole" (w czasach, kiedy klub studencki bywał świątynią sztuki).
Wesele Hanuszkiewicza widziałem w Teatrze Powszechnym, bodajże w roku 1965. Zachwyciłem się wówczas językiem Wyspiańskiego, wzmocnionym świetną dykcją aktorów. Poetę grał (koncertowo!) Andrzej Łapicki. Hanuszkiewicz został dyrektorem Teatru Narodowego po Dejmku i tamtą inscenizację z Powszechnego zapewne przeniósł do Narodowego (na ile dokładnie - nie wiem, bo na tamtym Weselu w Narodowym nie byłem). Kto grał Poetę? Pytanie szczególnie ważne, gdy na tym blogu rozbiła się wręcz bania z poezją - czy wypada jeszcze pisać prozą?
OdpowiedzUsuńJean Arthur
OdpowiedzUsuńByłem w kinie i aktorka drobna,
miła, ładna, dobrze, że nie "gwiazda",
do kogoś mi była podobna,
choć wyglądała, jak każda.
Tę aktorkę z kina, z Warszawy
pamiętam i myślę: urocza,
myślę: skoro już wieńce sławy,
po co kurze łapki przy oczach?
Wyglądała jak moja żona
i jak jeszcze ktoś inny, z niedawna...
Marzec. Hamsin. Pamięć znużona.
Może to wszystko nieprawda?
Ja pamiętam: Żoliborz, ogródek,
radość głęboka, lecz trwożna...
Teraz żyję, jak jaki odludek,
i wiem, że tak długo nie można
Ja z tobą, Jean Arthur, Mario
kobieto miła i drobna,
między nami nic nie umarło,
snom moim jesteś podobna.
A tymczasem na tym tu Middle Eastcie
- prawie sumiasty słowianin -
zakochałem się - hop! hop! - siarczyście
w pewnej (Jean Arthur) pani.
I rozmowa taka mi się śni,
kiedy we śnie po angielsku bredzę:
- Do you want to go without me?
- Yes, my darling, but without pleasure
Władysław Broniewski, z tomu Drzewo Rozpaczające, Spółdzielnia Wydawnicza "Książka", Kraków, styczeń 1948
jk
Będę musiała poszukać Programu. Powinien być w domu mojej Mamy.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że poetę grał Andrzej Nardelli. Był wtedy u szczytu sławy.
Na Spektaklu byłam w 1971 roku. Latem roku następnego Andrzej Nardelli już nie żył, utonął w małej rzeczce niedaleko Warszawy..
Zginął tragicznie wśród grupy przyjaciół, bo kiedy krzyczał "help", wszyscy myśleli, że się wygłupia.
A tymczasem na tym tu Middle Eastcie
OdpowiedzUsuń- prawie sumiasty słowianin -
napisał również:
Spowiedź
Bluźniłem swiatłu.
Przeczyłem nocom.
Dławiłem wiatry
słowem-przemocą.
Krzyczałem gromem.
Płakałem deszczem.
Słowem widomem
zsyłałem wieści.
Słowem-ramieniem
sięgałem nieba.
Słowa- kamienie
zmieniałem w chleby.
Noc nad Kalwarią
głucha i ciemna.
-czy widzisz Mario,
światłość nade mna?
-To gwiazda świeci,
to świt sie pali-
anioł nie leci
nad Jeruzalem...
-Mario, czy słyszysz?
Ojciec mnie woła!
-Nad miastem cisza...
Cisza dokoła...
-Mario, on kłamie:
w niebie przed jutrznią
gwiazdy gwoździami,
księżyc jest włócznią!
Jakże krew otrzeć
przebitą ręką?...
Nie wracaj Piotrze-
słowo jest męką!
Ciemność nad głową.
Czas mój już minął.
Skłamałem słowo.
Odpuśćcie winę...
Odpuśćcie winę...
Boimy się, nie rozumiemy kolebki ludzkości...
P.S.
Właśnie równolegle do Wyspiańskiego (Wesele w Teatrze Powszechnym) odkryłem pisane na Bliskim Wschodzie wiersze Broniewskiego, a Spowiedź natychmiast zapadła mi w pamięć. Cóż - siła słowa (poetyckiego).
Czy poza wyżej wspomnianą koincydencją Broniewski miał jeszcze coś wspólnego z teatrem?
OdpowiedzUsuńPodczas wakacji byliśmy z Ewą w Płocku, gdzie się urodził.
Tam aktorzy recytują jego wiersze i co roku w rocznicę jego urodzin jeden z nich wdrapuje się na drzewo.
jk
Poemat "Wisła" - gotowy scenariusz. Miał być zresztą poetyckim komentarzem do filmu jego córki.
OdpowiedzUsuńP.S.
Mieszkam od siedmiu lat nad samą Wisłą (200 metrów w linii prostej). Szkoda, że tak mało jesteśmy wiślani, a tak bardzo wisłoccy...
Bravo!
OdpowiedzUsuńBis!
Kurtyny nie należy odsłaniać wcale.
Idę nad Wisłę zobaczyć
jak słońce łowi fale.
Teatry z Krakowa, kabaret Piwnica. Niezapomniane. Całą grupką byliśmy na teatrze STU Jasińskiego. W Stodole odgrywali swój najsłynniejszy Sennik Polski - strójcie mi teatr narodowy, strójcie. O, wtedy to nie brzmiało po pisowsku. To było prawdziwe Wyzwolenie.
OdpowiedzUsuńPotwierdza się moje przekonanie, że najlepsi należą do nieżyjących. Najzdolniejszy Bohdan Cybulski tworzył spektakle, które kochała publiczność i do których przywiązywali się aktorzy . Niezapomniane pozostaną w jego reżyserii w Teatrze Polskim w Szczecinie
OdpowiedzUsuń"Książę Niezłomny" Calderona i "Rzeźnia" Mrożka.
gm
Znalazłam zupełnie przypadkiem.
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=95VMVOVWtUw&feature=related
Kiedyś niezwykle popularna piosenka.
Gdyby Andrzej Nardelli żył, miałby teraz 66 lat.
Popularne to były te groszki:
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=S6fJ4LNoRHA&feature=related
Słyszałem je w telewizji razy kilkanaście, a te z Umer widzę po raz pierwszy.
Randka Radka
OdpowiedzUsuń(z piosenkami)
Radek Walc
http://www.youtube.com/watch?v=qk_P6EdcOcE&feature=fvsr
Radek Bal
http://www.youtube.com/watch?v=bmyY-7qe350&feature=related
Radek Kiedy umrę kochanie
http://www.youtube.com/watch?v=Wf7wVYDoPqc
http://www.youtube.com/watch?v=AfoFSOZ9H3M&feature=related
Domniemywam, że trwa odsłuchiwanie
OdpowiedzUsuńi znaków tajemnych odczytywanie.
Teraz będzie Dzień Kota.
Anonimteż
Teatry dwa Edward Stachura
OdpowiedzUsuń"Życie to jest teatr, mówisz do mnie, opowiadasz
Maski coraz inne, coraz mylne się nakłada
Życie to zabawa, wszystko to jest jedna gra
Przy otwartych i zamkniętych drzwiach
To jest gra!
Życie to nie teatr, ja ci na to odpowiadam
Życie to nie tylko kolorowa maskarada
Życie tym piękniejsze i ważniejsze jeszt
Blednie przy nim wszystko, blednie nawet sama śmierć
Ty i ja - teatry to są dwa!
Ty i ja!
Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.
Lecz nie zaraźliwy jest Twój śmiech
Bo ty grasz!
Ja - Cały jestem zbudowany z ran
duszę na ramieniu wiecznie mam
Lecz gdy śmieje się, to ze mną też cały świat
Dzisiaj bankiet u artystów, ty się tam wybierasz
Gości będzie dużo, nieodstępna tyraliera
Tańce, alkohole, pewnie flirty będą też
Potem drzwi otwarte zamkną potem się
No i cześć!
Wpadnę tam na chwilę, zanim spuchnie atmosfera
Wódki dwie wypiję, potem cicho się pozbieram
Wyjdę na ulicę, przy fontannie zmoczę łeb
Wyjdę na przestworza, przecudowny stworzę wiersz
Ty i ja - teatry to są dwa
Ty i ja!
Ty - ty prawdziwej nie uronisz łzy.
Ty najwyżej w górę wznosisz brwi.
Lecz niezaraźliwy wcale jest twój śmiech.
Bo ty grasz!
Ja - Cały jestem zbudowany z ran
duszę na ramieniu wiecznie mam
Lecz gdy śmieje się, to w krąg się śmieje świat!
Ja... "
Jacek Różański - Życie to nie teatr, Edwarda Stachury