poniedziałek, 2 listopada 2009

Zawód ojciec

Dzieciństwo to cudowny czas w życiu, także dla rodziców. Moje pierwsze lata ojcostwa przypadły tuż po stanie wojennym, na lata 83-87 (to zdjęcie z 85 roku, Miki ma 2 lata). Nie byłem zaangażowany w działania opozycji, lecz moje sympatie były po jej stronie. W takim zawodzie jak mój (redaktor w wydawnictwie) nie wypadało się w tym czasie starać się o zawodowe awanse. Zwłaszcza wobec gwałtownego wysypu hunwejbinów i oportunistów.

Praca zawodowa nie dawała znaczących środków, ale też nie zabierała wiele czasu. Poświęcałem go na pewien własny projekt książkowy, pewną działalność wytwórczą, a przede wszystkim na ojcostwo. Mówiłem o sobie: zawód wykonywany? Ojciec.

Ileż to było radości. Skakania po dwa stopnie na schodach i ścigania się, kto pierwszy do przystanku, gra w nogę kosmatą miękką piłką w niewielkim pokoju. Przede wszystkim jednak czytanie.

Kiedyś wracaliśmy pociągiem we dwóch z Łodzi i przez cała drogę bawiliśmy się w zgadywanki. Dziś pamiętam krówki: kto pierwszy zobaczył jakąś, dodawał sobie punkt. Na Centralnym pewna starsza pani, która siedziała w przedziale, bardzo miło się przedstawiła jako profesor psychologii czy pedagogiki i powiedziała, że nie widziała takiego kontaktu i że „cudownie go edukuję”.

Nic nie jest do końca złe. Gdyby nie wymuszone okolicznościami politycznymi zawodowe lenistwo, nigdy nie poświęciłbym dziecku tyle czasu.
Zło dało się zamienić w dobro.

10 komentarzy:

  1. Cudowny. Umorusany szczęściem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję mądrych wyborów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pewnością zawód: Matka
    różni się od zawodu: Ojciec
    ale myślę, że radość daje podobną.
    Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa,
    jak wtedy gdy byłam pełnoetatową
    24 godzinną mamą.
    Mój Syn urodził się w maju,
    było pięknie i słonecznie.
    Na spacery do pobliskiego parku chodziłam
    chętnie, tyle że procedura wydostawania się
    z domu z ciężkim wózkiem była skomplikowana,
    więc wychodziłam razem z moim Tatą,
    który mi pomagał w transporcie,
    a wracałam jak Tata kończył pracę.
    Hi hi, ośmiogodzinne spacerki,
    nigdy więcej nie byłam tak dotleniona.
    Cudny czas.I trwał szczęśliwe cztery lata.
    (hi, hi nie cały czas z tym ciężkim wózkiem)
    To ja może na tyle, bo o tym okresie mogę tak bez końca.

    "Zło zamnienione w dobro" - tak, tak jest zawsze najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak.To jest "jedna strona medalu',trwa około
    szesciu lat.Jedna wielka radocha a pożniej
    wkraczamy bardzo powoli w druga stronę,tę gorszą
    najeżoną coraz wiekszymi trudnościami,lękami,stresami,ktore towarzyszą
    nam,,,aż do śmierci.Lęk o dzieci nie opuszcza nas nigdy.To trzeba mieć dużo szczęścia,by tych
    stresow i niepokojow doznać jak najmniej.
    A w ogole :DZIECI TO INTERES,,,na zdechłą kobyłę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chlapu chlapu chlastu chlastu,
    nie mam rączek jedenastu,
    ale mam dwie rączki małe
    do roboty doskonałe - ?
    Nabroiły te rączki pewnie niejeden raz...
    Dłonie zawsze w takim niewinnym geście,
    a paluszki sprawnie i szybko wykręcają, przekręcają, ciapią...
    Brzdąc najsłodszy umorusany...
    Nóżki, czasem nibynóżki, czasem niby się plączą, ale najczęściej zwiewają w mgnieniuoka spuszczone z oka...
    O 5.oo rano same stópki zwieszają się z łóżeczka i cichy głosik potrafi słodko pytać:
    A kiedy pójdziemy na sanki? I tłumacz się przez następne godziny, że to słońce nie chce wcześniej wstawać.
    A kiedy pójdziemy na huśtawki?
    Zawód ojciec powinien zostać objęty specjalnym programem ochronnym, społecznym i politycznym.
    Nie ma nic piękniejszego od spotkania małego chłopca z drugim małym chłopcem, tym, który śpi w tacie, po kociemu zwinięty w kłębek i czeka na przebudzenie i zaproszenie do wspólnej zabawy. Pokłon ojcom ciotka G.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem matką dwóch dorosłych córek .Od pierwszych dni ich życia jestem z nimi.Bardzo przeżywałam wszystkie choroby wieku niemowlęcego a pech chciał ,że jedna wyzdrowiała ,to druga zaczęła chorować.W przedszkolu też łapały różne choroby .Trochę mi było lżej jak poszły do szkoły ,ponieważ były uczennicami w mojej klasie.Potem wybierałyśmy szkołę średnią ,potem studia.Ze znalezieniem pracy też nie bylo łatwo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe.

    Kałużyści.
    Już od rana na podwórzu
    wśród patyków i wśród liści
    przycupnęli nad kałużą
    pracowici kałużyści.
    Wygrzebują brud z kałuży,
    niech kałuża będzie czysta !
    Pełne ręce ma roboty
    każdy dobry kałużysta !
    Rękawiczką i chusteczką
    dwóch błocistów chodnik czyści.
    Obrzucają się szyszkami
    bardzo dzielni szyszkowiści.
    Dwie kocistki pod ławeczką
    cukierkami karmią kota…
    Świątek, piątek czy niedziela
    na podwórku wre robota !
    Danuta Wawiłow


    P.S.jako typowa blondynka,odwrotnie napisałam sekwencję o szczęśliwych dzieciach.
    Nie udało się zrobić korekty,przynajmniej ja nie potrafiłam,musiałam więc usunąć posta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiem z jakiego powodu nie napisałam wszystkiego o moich kochanych córach,chyba ktoś przyszedł i przerwałam pracę twórczą .
    Dziś One mają swoje rodziny,swoje domy,obowiązki.Nie ma dnia żeby nie zapytały ,co tam mamo u ciebie ?Jeśli im po drodze ,wstępują do domu ,który jak twierdzą jest domem rodzinnym
    Po odejściu Ojca moje dziewczyny są mocną podporą.Mogę zawsze na nie liczyć . To dodaje siły.B.S

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdybym gdzieś teraz spotkała takiego ślicznego, umorusanego maluszka,to nie bacząc na jego wygląd mocno bym go wyściskałai wycałowała .
    Basia.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi