poniedziałek, 22 marca 2010

Pan M. słucha Bacha

Czy ktoś pamięta Magamenela? Ten mroczny typ to personifikacja naszej cywilizacji, właściwie cywilizacji zachodniej. Pisałem o nim w grudniu ubiegłego roku:
Witałem kryzys z pewną nadzieją. Nie, nie pragnąłem, żeby wszystko się zawaliło, ale liczyłem na refleksję, na zatrzymanie szalonego pędu konsumeryzmu, na przeciwstawienie się wszechwładzy korporacji. Czuło się, że neoliberalny sen wariata nie może dłużej trwać, że ustawiczny imperatyw wzrostu jest bez sensu.

Minął rok. Megamenel podniósł się. Poobijany, z nieświeżym jeszcze oddechem chwiejnie stawia pierwsze kroki. W którą pójdzie stronę?

Nie mam dla niego już tyle czułości, co przed rokiem. Wcale nie jestem pewien, czy wszystko przemyślał, to znaczy czy przemyśleliśmy wszyscy (mam wrażenie, że szczególnie w Polsce mało kto).
Oczywiście myliłem się. O te sprawy martwią sie poważniejsze głowy. Trzy tygodnie temu ukazał sie w "Gazecie Wyborczej" wywiad Piotra Burasa z Meinharde Miegelem, znanym niemieckim ekonomistą i analitykiem społecznym. Powiedział w nim rzeczy z jednej strony wstrząsające, lecz z drugiej krzepiące. Jego główne teza mówi, że kryzys ma charakter permanentny, że po chwilowym wzroście nastąpi ostateczne załamanie, które doprowadzi do przewartościowania prawd ekonomii i polityki społecznej. Oto ważniejsze myśli:
Nieodwracalnie zużyliśmy wielkie ilości ropy, gazu, węgla, zniszczyliśmy środowisko. I nie zapłaciliśmy za to rachunku. To, co było, wzięliśmy za darmo albo po wziętej z sufitu, śmiesznie niskiej cenie. W dodatku budując dobrobyt, zaciągaliśmy jeszcze długi.

Niezależnie od tego, czy wzrost gospodarczy nam się podoba, czy nie, to w krajach zachodniej półkuli jego czas minął.

Jeśli dla kogoś źródłem zadowolenia jest powiększanie materialnego bogactwa, to powinien jak najszybciej zastanowić się, co robić, by nie stać się z tego powodu nieszczęśliwym.

Zamiast coraz więcej wytwarzać, będzie coraz więcej naprawiać. Będzie to "społeczeństwo reperowaczy". Coraz częściej zepsuty budzik czy pralka nie będą lądować w śmieciach, lecz zostaną naprawione. Bo produkcja wymaga ponoszenia ogromnych kosztów, które odpadają przy okazji naprawy.

Nasz stosunek do dóbr materialnych, bogactwa i przepychu musi się zmienić. Może dojdziemy do momentu, kiedy gospodarz będzie prosił swoich gości, by kilkulitrowych krążowników szos nie parkowali pod jego domem, bo rażą jego poczucie dobrego smaku?

Dobrobyt coraz częściej będziemy musieli mierzyć w kategoriach niematerialnych. Nauka języków obcych, umiejętność gry na pianinie, rozumienie sztuki czy szacunek u innych ludzi - to formy dobrobytu, którymi musimy nauczyć się cieszyć.
Jak ożywczy wiosenny deszcz spadły na mnie ostatnie słowa. Po raz pierwszy żałuję, że nie mam przed sobą bardzo wielu lat życia. Teraz już chciałbym zobaczyć przyszłość i szlachetny upadek pana Megamenela.

Tego dnia ubierze swoją starą ulubioną marynarkę (właśnie wymienił w niej podszewkę), weźmie pod rękę swoją damę i pieszo udadzą się na koncert. Powiedzmy, że będzie to Wielkanoc Jana Sebastiana Bacha, powiedzmy Pasja według św. Mateusza.  I od stu lat po raz pierwszy zapłacze, kiedy usłyszy początek arii "Können Tränen meiner Wangen".
Jeśli łzy na moich policzkach
Nic nie mogą
To weź moje serce
I pozwól by dla strumieni
Twej Krwi z ran szlachetnych
Stało się kielichem

7 komentarzy:

  1. Ludzkość słuchająca Bacha wiecznie młodą będzie. Mitrz Konstanty w Wielkanocy Jana Sebastiana ujął to tak:
    Mówią, że jestem stary. Jak rzeka.
    Że czas coraz bardziej z rąk mi ucieka.
    To prawda, że mi wiele godzin przepadło.
    Ale to nic. Do diabła! Ja gram na mocnych strunach
    i są jeszcze kantaty moje, do pioruna!
    Nie czas mnie, ale ja go wziąłem na kowadło.

    Kto gra na mocnych strunach - ten żyje, do pioruna!
    Zakochany Szekspir

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj,jest na świecie miejsce, gdzie dobrobyt mierzony jest poziomem szczęścia mieszkańców a nie wielkością produktu krajowego brutto. Pisałam o tym na swoim blogu 12.01.b.r.(www.procontra-anabell.blogspot.com).Wielu ekonomistów poszukuje nowego sposobu mierzenia dobrobytu, uważając wzrost gospodarczy za metodę przestarzałą.Bo pkb już swoje odsłużył i musi być jak najszybciej uzupełniony o dane na temat jakości środowiska, świadczeń społecznych, zdrowia i usług publicznych.Z pkb to trochę jak z równouprawnieniem kobiet- niby dobre, ale nie do końca.Bo żyłując owo równouprawnienie pomału robi się z kobiety stwora o niesprecyzowanej płci.Mnie to się równouprawnienie jakoś inaczej kojarzy - dla mnie to wolny dostęp do nauki, możliwość, a nie przymus ekonomiczny podejmowania pracy zawodowej,pełne prawo do decydowania o sobie, a więc o tym czy być, czy też nie - matką. A z milszych tematów- oglądałam dzieła Muchy w Muzeum Narodowym w Warszawie i pognałam tam aż dwa razy. Żałuję,ze nie żyłam w tamtej epoce, pewnie nikt nie patrzyłby sie na mnie dziwnie z powodu zajmowania się decoupage'em i innym craftem.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mierzenie PKB jest uzupełniane o tzw. rachunki satelitarne, gdzie liczy się nawet "pracę domową kobiet". Problem jest zupełnie inny - jakie są preferencje ludzi, czyli konkretnie nas samych? Być, czy mieć? Za co żyć, czy po co żyć? I nie uciekajmy w wymówki "i to i to", bo Diogenes by je po prostu wyśmiał. Wiele lat temu poszukując miar dla naszych dążeń, zgłoszono propozycję, aby dobrostan społeczny mierzyć w "szczęścianach".

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczęśliwy ,kto odbiera muzykę Bacha w skupieniu ,w rozumieniu intencji kompozytora ,w chwili relaksu ,w spokoju .Inaczej działa na wyobrażnię człowieka dzieło muzyczne w sali koncertowej a inaczej w domowym zaciszu .
    Ten wielki muzyk bezskutecznie walczył o lepsze warunki egzystencji i pracy zawodowej .
    PASJĘ wg św.MATEUSZA wykonał przy pomocy zaledwie ośmiu profesjonalnych muzyków i niezbyt licznej gromady amatorów . Jak w tej sytuacji dochodził do mistrzostwa w utworach o tak wielkich ambicjach -to pozostanie tajemnicą jego geniuszu ,jego wielkości duchowej .

    OdpowiedzUsuń
  5. "Przymus ekonomiczny podejmowania pracy" Boże, widzisz i nie grzmisz!
    Zapewniam Cię anabell, że są takie kobiety dla których praca to pasja a nie przymus ekonomiczny. Przymus to wiszenie u kieszeni partnera.
    BYĆ to wielka sztuka ale tylko BYĆ nie wystarczy do życia, pełnego wolnego życia.Nauka języków, craft i inne przyjemności też troszeczkę kosztują.
    Koncert nie jest dla wszystkich.
    A tak przy okazji czy wiesz co to znaczy być bezrobotnym?

    Przepraszam jeśli trochę za ostro ale ...
    "Kto gra na mocnych strunach - ten żyje, do pioruna!" To mi się podoba!

    Czarna wrona

    OdpowiedzUsuń
  6. Praca może być pasją i wtedy To jest szczęście.
    Nie zawsze tak bywa,ale To też nie oznacza ,że szczęścia nie ma.

    W cywilizacji zachodniej czczenie Megamenela jest wielkie i trzeba człowieka dużej siły,żeby nie iść do niego na służbę.
    Chorym jest posiadanie coraz to nowych gadżetów tylko dla nich samych.
    Mój dziadek posiadał dwa aparaty telefoniczne;jeden przed, a drugi po wojnie.
    Ja skuszona promocjami,
    aż wstydzę się przyznać.Było ich jednak parę.
    Czy zegarek za 20 tysięcy złotych i torebka za kwotę zbliżoną są rzeczą moralną kiedy 60 złotych może uratować życie dziecka w Afryce?

    W Wielkiej Brytanii jedna czwarta społeczeństwa zdecydowała się na krótsze godziny pracy, a zatem niższe zarobki ( średnio o 40%), by odzyskać kontrolę nad czasem.

    OdpowiedzUsuń
  7. wszystko się zgadza oprócz:

    1. że w zdaniu "Tego dnia ubierze swoją starą ulubioną marynarkę" nie podałeś, w co ją ubierze

    oraz

    2. liberalizm nie jest niczemu winien. Ludzie są zachłanni i egoistyczni niezależnie od tego, czy są socjalistami, konserwatystami czy liberałami. Liberalizm dobrze wyciśnięty znaczy: Latarniku, pisz dalej, nawet jeśli błądzisz.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi