wtorek, 5 października 2010

I w Ostrej świecisz Bramie

Na pewno nie podlegam religijnym wzruszeniom, ale w tym miejscu czuję się szczególnie. To niewielkie pomieszczenie z obrazem i wiszące na ścianach małe, srebrne wota, złożone w podzięce lub w intencji, z naiwnymi nieraz, polskimi napisami, tworzą jakąś metafizyczną komorę, w której czuje się olbrzymie natężenie tego, co w polskości najlepsze. Ci, którzy mnie bliżej znają, wiedzą, żem nie moher, a jednak tutaj jakbym unosił się w powietrzu.

Byliśmy w Wilnie jesienią dwa lata temu, w ośmioosobowej grupie przyjaciół. Mieszkaliśmy opodal i kilka razy dziennie przechodziliśmy przez Ostrą Bramę. Z roztkliwieniem obserwowałem jak moi koledzy, na co dzień obojętni przecież wobec wiary, zdejmowali nakrycia głowy i skupieni szli z oczami utkwionymi w rozświetlonym obrazie, bo okna od kaplicy są tu niemal zawsze otwarte.

Wiem, ta nabożność wobec Ostrej Bramy bierze się u mnie z tego wspomnienia z dzieciństwa (pisałem o nim tu kiedyś). Chorowałem dość ciężko na szkarlatynę i Mama z małej żółtawej książeczki czytała mi „Pana Tadeusza”. Pamiętam Inwokację i podobieństwo sytuacji: mnie choremu, moja Matka czyta o Matce Poety, który jako dziecko odzyskuje zdrowie dzięki Pannie Ostrobramskiej. Kiedy o tym myślę, wydaje mi się, że na swój mały wymiar, moja wrażliwość poetycka - jeśli jest - i ja sam pochodzimy stamtąd.
Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy
I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy
Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem!
Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem,
(Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę
Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę
I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu
Iść za wrócone życie podziękować Bogu)
To może nieładnie wobec braci Litwinów, ale w Wilnie nie miałem wrażenia, że jestem za granicą. Jak w jakimś innym Krakowie, albo dużym Cieszynie. Inny, niezrozumiały język, ale ani krztyny obcości. A już cmentarz na Rossie najbardziej polski z polskich. Malowniczo położony na wzgórkach tego dnia - o poranku 11 listopada - lekko spowity mgłą. U wejścia, mały cmentarzyk wojskowy, gdzie spoczywają "MATKA I SERCE SYNA". Dziś już tylko tam można w spokoju oddać cześć Marszałkowi. Kocham Wilno.
------------------------------
05.10.10, 8:40 - Niepokojący komunikat z Poznania: kochana Wilejka nie wróciła od wczorajszego wieczoru do domu.
05.10.10, 19:32 - Wróciła. Po 24 godzinach. Wszyscy byliśmy wzruszeni, ale chyba powinni z nią poważnie porozmawiać.

7 komentarzy:

  1. Z Wilnem każdego coś łączy. Czerwień, epitafium, Kaziuki, zapamiętane strofy.
    Mateczce chętnie zanuciłabym ten psalm:

    (Ps 139,1-3.13-15)
    REFREN: Prowadź mnie, Panie, swą drogą odwieczną

    Przenikasz i znasz mnie, Panie
    Ty wiesz kiedy siedzę i wstaję.
    Z daleka spostrzegasz moje myśli
    przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę,
    i znasz moje wszystkie drogi.

    Ty bowiem stworzyłeś moje wnętrze
    i utkałeś mnie w łonie mej matki.
    Sławię Cię, żeś mnie tak cudownie stworzył
    godne podziwu są Twoje dzieła.

    I duszę moją znasz do głębi.
    Nie byłem dla Ciebie tajemnicą,
    kiedy w ukryciu nabierałem kształtów,
    utkany we wnętrzu ziemi.

    Pozdrawiam gm

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja nigdy nie zapomnę ludzi,którzy zanim przeszli przez Ostrą Bramę kłaniali się,żegnali a napewno na chwilkę przystawali.Oni po prostu witali się ze swoją Matką i opiekunką.To było tak naturalne ale i bardzo wzruszające.
    Wilno jest piękne,chciałabym jeszcze zobaczyć Lwów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy, kto pojedzie do Wilna robi zdjęcie tego zakątka. Zrobiła je również moja żona, gdy w czasie dwutygodniowego pobytu leczniczego w Druskiennikach była na wycieczce w Wilnie. Pokazałem je sąsiadce urodzonej w Wilnie około 1930 roku, a mieszkającej drzwi w drzwi od lat piędziesięciu, na piętrze z moją rodziną. A ona mówi: "ten dom po prawej, to mój dom rodzinny".

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie potrafię określić ,dlaczego Wilno przypomina mi Cieszyn .
    Bardzo podobne jest położenie obu miast na wzgórzach .
    Kocham taką samą miłością dwa miasta:Cieszyn
    i piękne Polskie Ateny -Puławy .B

    OdpowiedzUsuń
  5. Miesiąc po ukończeniu dziesiątego roku życia musiałem iść do szpitala z powodu reumatyzmu. Miałem ze sobą Modlitewnik (komunijny), a w nim - patrząc z perspektywy - dużo wspaniałej poezji. Takiej, którą pamiętam do dzisiaj:

    PSALM 91
    Kto się w opiekę poda Panu swemu
    A całym prawie sercem ufa Jemu,
    Śmiele rzec może: "Mam obrońcę Boga,
    Nie będzie u mnie straszna żadna trwoga."

    …………………

    Będziesz po żmijach bezpiecznie gniewliwych
    I po padalcach deptał niecierpliwych;
    Na lwa srogiego bez obrazy wsiędziesz
    I na ogromnym smoku jeździć będziesz.

    Słuchaj, co mówi Pan: "Iż mię miłuje,
    A przeciwko mnie szczerze postępuje -
    Ja go też także w jego każdą trwogę
    Nie zapamiętam i owszem wspomogę.

    Głos jego u mnie nie będzie wzgardzony,
    Ja z nim w przygodzie; ode mnie obrony
    Niech pewien będzie, pewien i zacności,
    I lat szędziwych, i mej życzliwości!"

    Czy poezja jest protowiarą? Dla dziesięciolatka - zapewne, dla sześćdziesięciolatka - na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie byłem w Wilnie. Nie widziałem obrazu.

    Moja rodzina ze strony ojca mieszkała we Lwowie. Nie znam tego miasta. Mojego dziadka widziano tam w 1940 roku. Pewnie zginął w Katyniu. Nic nie potrafię z tym zrobić. Nie jestem wierny.

    Nie potrafię uwierzyć, chociaż chciałbym.
    I zatrzymuję się na tej granicy.Jednakowo odległej od wierzących i niewierzących.

    Kolega poeta, przyjaciel Michała, napisał mi w mailu: "Dla mnie, choć ateistą jestem od urodzenia (taka przypadłość), ateista to człowiek z rozpaczą niewierzący,
    a nie kretyn tryumfujący nad wierzącymi".

    To ten sam, który mi powiedział przez telefon "Boga nie ma, ale może kiedyś będzie".

    Poezja dla mnie już nie jest protowiarą. Raczej smierć.

    Janusz Kostynowicz

    OdpowiedzUsuń
  7. O triumfie niewierzących nad wierzącymi nie ma oczywiście mowy, ale też nie ma co czuć się winnym. Łaska wiary to nie kartki na cukier, które należą się każdemu. Ponadto jestem pewien, że wielu niewierzących robi więcej dla urzeczywistnienia boskiej wizji świata niż niejeden religijny gorliwiec. I niech każdy podlicza te rachunki we własnym sumieniu, bo ono owszem, każdemu się należy.

    Co do poezji, to przede wszystkim widać jak piękne i szczerze pisano kiedyś i jak płaska jest dzisiejsza liturgia słowa. Ale moja chata z kraja, więc nic więcej.

    Śmierć? Już dosyć Kowarsiu! Umrzemy wszyscy, ale póki żyjemy mamy obowiązek cieszyć się tym najpiękniejszym ze światów. A kto się nie umie cieszyć, niech przynajmniej zamilknie.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi