niedziela, 25 kwietnia 2010

Pocałunek

To było w Cieszynie, a ja miałem 20 lat. Nie była bardzo ładna, ale bardzo kobieca, delikatna i nieśmiała. Gęste, kasztanowe włosy, jasna karnacja i piegi. W SN-ie była niezwykła przewaga dziewcząt, chyba siedmiokrotna i nie zwracałem na nią uwagi, bo były ładniejsze.

To był bal i siedzieliśmy odpoczywając po tańcu w jakimś zakątku na drewnianych schodach. Milczeliśmy, ona dziwnie skupiona, ja lekko zamroczony alkoholem.

Instynktownie, bo byłem dość niedoświadczony, zacząłem wodzić palcem, najdelikatniej jak umiałem, po jej odkrytym ramieniu, prawie po barku, tam gdzie powinien zacząć się rękaw, ale go szczęśliwie nie było. Nie odsunęła się, nic nie mówiła, a ja dalej, z całą delikatnością, ale i z  determinacją, dotykałem jej ramienia. Trwało to dłuższą chwilę, aż zaczęła drżeć i rozpłakała się. Po chwili szlochała.

Wtedy, tak jak i dziś, nie znałem kobiecej duszy. Przypuszczam tylko, że obudziłem w niej coś, o czym nie wiedziała i poczuła się wobec tego odkrycia bezradna i głęboko upokorzona. Całowaliśmy się potem nieporadnie przez te jej łzy. Była piękna.

To nie był mój pierwszy pocałunek, ale pierwszy na granicy dwóch światów, tam gdzie kończy się zabawa, a zaczyna powaga życia. Pewnie dlatego nie było dalszego ciągu ani wtedy, ani potem. Jakoś to zaniedbałem.

Jest mi wstyd za niejednokrotny brak życiowej powagi. To znaczy trochę mi wstyd, a trochę uśmiecham się do wspomnień.
-----------------------------------
Dobrze zaczyna się tydzień, bo Hektor, kos, o którym pisałem w sobotę, przeżyje. Miła pani z Ptasiego Azylu potwierdziła, że to młody samiec. Mówi, że prawdopodobnie ma gdzieś małe. Hektor być może nawet odzyska oko, bo nie widzi z powodu obrzęku. Gdyby je stracił, to i tak go wypuszczą, bo jednooki kos w mieście ma szansę na przeżycie. Możliwe też, że wypuszczą go do jakiegoś ogrodu - mają wolontariuszy z wielkimi dzikimi ogrodami, którzy zimą dokarmiają takie mniej sprawne ptaki.

Krzepiąca jest świadomość, że poza tym całym zgiełkiem i manipulacją istnieje łańcuch ludzi dobrej woli, którzy pochylą się i pomogą niewielkiemu kosowi.

3 komentarze:

  1. Oby tylko łańcuch ludzi dobrej woli,
    był silniejszy od łańcucha ludzi złej woli,od głupoty i manipulacji.
    Czy Ci drudzy nie pamiętają swych pierwszych pocałunków?
    A moze oni nie mają za sobą TAKICH uniesień i dlatego zachowują się jakby rozum stracili?

    OdpowiedzUsuń
  2. Pocałunki smakują. Te ze wspomnień, z chruśniaków, schodów, i pod czeremchą...
    Cukier krzepi...
    a zraniony kos leczy.
    Wnioskuję o zaistnienie niezarejestrowanego Stowarzyszenia K O S - Z przekonaniem, że ratując jednego kosa stwarzamy nowy świat - od początku.
    Dziękuję Korespondentowi za:
    1.) trzymanie myśli na uwięzi - chociaż często błądzącej po chaszczach, wodach, obłokach i ramionach...
    2.) przypominanie stanów
    zaskakującego wzruszenia,
    3.) stukanie w czcionki,
    4.) tysiące innych ważnych imponderabilii, co je rzeczywistość przygniotła,
    5.) za symbolicznego kosa na nowy tydzień!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hektor .....hmmm
    "strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
    ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
    światło na murze splendor nieba..."
    Niech żyje Hektor!

    OdpowiedzUsuń

 
blogi