poniedziałek, 23 maja 2011

W każdej postaci i szczególe

Zje coś czasem, ale tylko żeby nie upaść albo żeby wiatr go nie porwał. Tak naprawdę żywi się słowem. Najlepiej, jeśli to mowa wiązana czyli wiersz. Pisze w miłym komentarzu do “Piecuszka” pan Kowarski:
Bez przekonania wszedłem w Słowobraz, bo ledwie co zmienił się post i niczego nie obiecywał. Jęknąłem tylko gdy zobaczyłem nowy - O kurna, znowu ptaszek.
Kilka pierwszych zdań przekonało mnie jednak, że to nie będzie ornitologia. Powoli otwierała się liryczna furtka! 
“Poetyckość” czy szerzej - “literackość” - stały się wartościami samymi w sobie. Ptak i jego niebieski żywot jest ważny o tyle, o ile pozwoli się lirycznie opisać. Jeśli się nie da, niech spada, nic nie obchodzą nas jego zwyczaje.

Arystokracja ducha i słowa najbardziej lubi jesienny szelest kartek i romantyczną łunę lampki nocnej.

Chodziłoby o to, żeby nie odrywać zachwytu od świata i kochać go w każdej postaci i szczególe.

Ten wiersz Blaise Cendrars napisał 87 lat temu, a wygląda jakby był napisany wczoraj. Przedstawiają go jako wiersz o miłości, a znaczy wiele więcej.
JESTEŚ PIĘKNIEJSZA NIŻ NIEBO I MORZE
Kiedy się kocha trzeba odjechać
Rzuć swoją żonę rzuć swoje dziecko
Rzuć przyjaciela rzuć przyjaciółkę
Porzuć kochankę porzuć kochanka
Kiedy się kocha trzeba odjechać
Świat pełen jest Murzynów i Murzynek
Kobiet mężczyzn mężczyzn kobiet
Spójrz na te piękne sklepy
Na tego dorożkarza tego mężczyznę
Na tę kobietę tego dorożkarza
I wszystkie piękne towary do sprzedania
Jest powietrze jest wiatr
Góry woda niebo ziemia
Dzieci zwierzęta
Rośliny i węgiel ziemny
Naucz się sprzedawać kupować odsprzedawać
Naucz się dawać brać i dawać
Kiedy się kocha musi się umieć
Śpiewać biegać jeść gwizdać
I trzeba nauczyć się pracować
Kiedy się kocha trzeba odjechać
Nie popłakuj gdy się uśmiechasz
Nie kryj się wśród dwojga piersi
Odetchnij ruszaj wyjedź odejdź
Kąpię się i patrzę
Widzę znajome usta
Rękę nogę oko
Kąpię się i patrzę
Jest jeszcze z nami cały świat
Życie pełne zdumiewających rzeczy
Wychodzę z apteki
Zszedłem prosto z wagi
Ważę moich 80 kilo
Kocham cię
tłum. Julia Hartwig

2 komentarze:

  1. Gdyby Anna BB czyściła sobie piórka, Gm nurkowała za smukłą rybką, Peatero ćwierkał na gałązce tarniny, a Piecuszek prowadził blog o inteligencji ursynowskiej, też nie odrywałbym zachwytu od świata.

    U Grochowiaka wiersz ptakom nie szkodzi
    a zachwytu co niemiara:


    Janusz Kostynowicz


    Introdukcja

    Nie cały minę Choć zostanie owo
    Kochanie ziemi w bajorku i w oście
    I przeświadczenie, że śledź bywa w poście
    Zarówno piękny jak pod jesień owoc

    Bo kochać umiem kobietę i z rana
    Gdy leży cicha z odklejoną rzęsą
    A jak jest moja to jest całowana
    W puder i w słońce W zachwyt i w mięso

    Tak mnie ugadzam bo nie tylko z niebem
    Ale z odbiciem nieba w całej nafcie
    A teraz weźcie teraz wy potrafcie
    Tyle zachwytu połączyć z pogrzebem

    Słabi powiedzą tyle, że to smutno
    Mężni że słabych zatrzymuję w drodze
    A ja zbierałem tylko te owoce
    Co – że są krwawe – zbiera się przez płótno.

    S. Grochowiak, z tomu "Rozbieranie do snu"

    OdpowiedzUsuń
  2. Miłość do Muz -
    odwieczny mus.

    Julian Tuwim
    Muza, czyli kilka słów zaledwie

    Nie szperajcie po słownikach,
    Nie szukajcie słów szarpiących,
    Zaśpiewamy o słowikach
    Śród gałęzi śpiewających.

    Zaśpiewamy po dawnemu,
    Zatęsknimy, jak za młodu,
    Wracam smutny, nie wiem czemu,
    Cały w śpiewie do ogrodu.

    Jeszcze słowik, ogród, drzewa
    W mojej mowie tyle znaczą!
    W tym ogrodzie serce śpiewa,
    Śród tych drzew słowiki płaczą.

    Zawstydzonych, zakochanych
    Panna miła znajdzie nas tu
    Z tamtych lat niedośpiewanych,
    Sprzed dziesięciu, sprzed piętnastu.

    Miła Panna, słowu miła,
    Miła słowom, miłowana,
    Ta, co śpiewy nam słowiła,
    Muza jasna, zapomniana.

    W bzowe noce, pod gwiazdami,
    Zapłakani, przy fontannie,
    Przypomnijmy słowikami
    O nas dawnych miłej Pannie!

    Drugie wcielenie Muzy,
    z Księgi humoru polskiego, Łódź 1968

    J. Tuwim, Muza
    Aptekarzowa w papilotach,
    Różowa, duża, z zadartym nosem,
    Od rana śpiewa wysokim głosem
    Romans "Moja tęsknota".

    Jej szlafrok w piórach, jej suczka kipi
    W kudłatej pianie białych kędziorów,
    Jej myśli - w łóżku króla tenorów,
    Gdy kawę z kożuchem chlipie.

    Srogi, wapienny żar nad rynsztokiem
    Kurzy się nisko płomieniem suchym,
    A ona - trele, wstążki i loki,
    A ona - ptaszek obłocznym puchem.

    Przeto i bab w piecu drożdżowa
    Puchnie i rośnie pachnącym ciastem...
    I pofrunęła aptekarzowa,
    Z "Moją tęsknotą" buja nad miastem.

    - Żółknący mężu, czaplo apteczna,
    Nosem dziobiąca recept łacinę,
    Nad niebiosami twego miasteczka
    Za pulchną Muzą, śpiewając, płynę.


    :)gm

    OdpowiedzUsuń

 
blogi