sobota, 6 kwietnia 2013

Trzepak


Mimo że bardzo starzy oboje, razem z kruszącym się śmietnikiem już nie byli stąd. Nie pasowali do odnowionych elewacji, plastikowych okien i drogi wyłożonej kostką Bauma. I ten śmieszny bluszcz.
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty
B. Leśmian, (W malinowym chruśniaku
Żuk to ja, może nie tak już kosmaty, ale wstecz szedłem, do tyłu się cofałem, w przeszłość.

Tych parę metrów kwadratowych to było najważniejsze miejsce na podwórku. Agora, rynek, klub czy jak to nazwać. W każdym razie miejsce spotkań, ćwiczeń i kontemplacji. Jakże miło było zawisnąć jak nietoperz i na skutek wzmożonego ukrwienia po raz pierwszy doznać przypływu samoświadomości: „Więc mam pięć lat, pięć lat! Co to będzie?"
Na trzepaku się siedziało, na trzepaku się gadało, na trzepaku się wisiało, na trzepaku się robilo fikołki, koło trzepaka się robiło "widoczki" i "sekrety" (zakopywane w ziemi obrazki przykryte kawałkiem szkiełka).
To dziewczęta, ale i mój sekret musiał znać trzepak, kiedy przyszło mu wykonywać właściwą pracę i brać na grzbiet przetarty czarodziejski dywanik. W domu siadałem na nim (koniecznie po turecku), zamykałem oczy i unosił mnie w górę. Naprawdę! Wystarczyło zamknąć oczy.

Jakby zamieszkał tu inny gatunek ludzi. Nikt nie trzepie dywanów i nie widać dzieci. Niepotrzebny trzepak bezpowrotnie linieje i pochyla się.
- Żegnaj, Spierzchły. Już cię nie zobaczę.
- Żegnaj, Jureczku. Powinieneś poprawić wymyk.
- Wiesz, daruję już sobie.

8 komentarzy:

  1. Kochany trzepak.
    Przetrwałe dzieciństwo.
    My, chłopaki z Ochoty
    siedzieliśmy pod nim na ławie
    do pełnoletności.

    Kowarski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do pełnoletności? To może o Was pisał w innym miejscu Ktoś, kto był kiedyś tutaj, a potem sobie poszedł. Muszę przytoczyć tę celną notkę:

      „Kółeczko przypomniało mi się a propos trzepaka, bo też miało wymiar społecznościowy. Stało się na podwórku w kilku panów w kółeczku, opowiadało kawały i spluwało na chodnik. Po jakiejś godzinie tego zebrania, było widać, gdzie się ono odbywało.”

      Prawda, że cudowne to kółeczko? Byli zawsze. W latach 50. w wypchanych cyklistówkach i waciakach, w 60. w beretach, a w 70. z gołą głową. Mieszkałem wtedy na Żytniej i nocami pisałem pracę magisterską. Przed 6 wychodziłem do sklepu po mleko, a tam czekało kółeczko poranne. Nieagresywni, jakby wewnętrznie skupieni drżący ze wzruszenia miłośnicy wolności, Ptaszkowie Niebiescy. Nie raz zazdrościłem im swobody.

      Usuń
  2. Nie - jedno Życie8 kwi 2013, 08:56:00

    Trzepak ekstremalny - odmiana ekstremalna i super niebezpieczna, na metalowej poprzecce bramki. Sport ten, być może najbardziej lokalny, bo znany tylko w naszej podstawówce, polegał na walkach dwóch zawieszonych na poprzecce kolesi. Wygrywał ten kto pierwszy zepchnął przeciwnika na ziemię. Sam kiedyś 'zaliczyłem glebę', później chodziłem sztywny z obitą kością ogonową przez kilka tygodni. W szkole były organizowane całe zawody, prawie na każdej przerwie. Asekuracji udzielał, jak chciał, któryś z kibiców.

    http://muranowcity.w.interia.pl/info2.htm

    To też wasza robota?

    Otóż nie była to lokalna zabawa. Na moim osiedlu o wdzięcznej nazwie Wielkiego Października bitwy "na spychanego" na trzepaku należały do najfajniejszych (także koedukacyjnie). Najczęściej był to abordaż na pirackim satatku. A na dolnej poprzeczce szybko nie mogłam robić zwisu, bo miałam za długie nogi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że jest różnica lat. My, wyż powojenny, w barbarzyństwie jeszcze niewprawni.

    Na moim forum klasowym przeczytałem ze wzruszeniem, że dziewczynki bawiły się w gotowanie zupy. Ponieważ wszędzie były cegły, zupa była pomidorowa,

    OdpowiedzUsuń
  4. Jako dziewczynka, pozwolę sobie dodać, że w czasach owych obowiązywał bardzo rygorystyczny "trzepakowy kod odzieżowy".
    Każda panienka zamiarująca zwiesić się na trzepaku - u nas był super trzepak o bardzo wąskim przekroju rurek, zatem dostępny małym dłoniom - musiała koniecznie prezentować tzw. "strój gimnastyczny". Oznaczało to bawełniane GRANATOWE galoty pokazywane spod spódniczki w zwisie swobodnym. Jedynie granatowe galoty upoważniały do odważnego zwisania, przewrotów i wymyków. Spodnie były jeszcze w początkowej fazie użytkowania przez kobiety (wycieczki do lasu -tak; miasto - raczej nie). Każdy inny kolor, a zwłaszcza różowata bielizna - nie miała prawa pojawić się na trzepaku.
    Takie były sztywne obyczaje i wszyscy się tego trzymali.
    A po latach, na jakimś innym trzepaku moja 7 letnia córeczka, spróbowała na dolnym drążku prostego wymyku - ja wychodząca z klatki zamarłam - bo to niebezpieczne (sic)!! - zanim krzyknęłam, spadła i ma do dziś piękną szramkę pod wargą.
    My - wyż powojenny nie mieliśmy takich wypadków. ))

    OdpowiedzUsuń
  5. O tej bieliźnie - granatowiźnie nie wiedziałem, ale uświadomiłaś mi Hanno, że rzeczywiście, spodnie dziewczynki nosiły tylko do lasu. Przypomniały mi się tzw. rybaczki - do pół łydki i w pastelowych kolorach - strój wyłącznie wakacyjny.

    OdpowiedzUsuń
  6. No właśnie, właśnie... a dziewczynki musiały...
    Było baśniowo, są zdjęcia z kolonii, na których trudno się rozpoznać.
    Wakacje i kolonie wyjazdowe.
    Dziś mnie zastanowiło, skąd wzięła się nazwa: "kolonie", o co chodziło. Byłam przez dobrych kilka lat szczęśliwą uczestniczką tychże, ale dlaczego to były "kolonie"?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nasz trzepak na Kopińskiej z twardego drewna. Trochę kołysze się na boki, ale trzymają go porządne, dębowe kliny. Stoi na solidnych, trójkątnych podstawkach, wzmocnionych deskami wpuszczonymi na skos.

    Na początku jasny. Z czasem ciemnieje
    na słońcu, deszczu i mrozie. Dolna belka wypolerowana przez ręce, nogi i brzuchy. Górna rzadko używana, więc chropawa i z drzazgami.

    Lato 1955 roku. Światowy Festiwal Studentów. Łowimy autografy do pamiętniów. W strojach zwisających dziewcząt dominuje kolor różowy. My chłopaki rzadko mamy melodię do zwisów. Trzepak przydaje się, gdy przychodzi ochota na grę do jednej bramki.

    Nie jest lekki, więc ledwo taszczymy go w kilku na skraj wydeptanego trawnika. Dzisiaj będziemy grać w siatkę z dziewczynami, więc stawiamy na środku placu, obok piaskownicy.

    Mija kilka lat. Któregoś dnia drewniany trzepak wywożą. Na placu, obok piaskownicy wkopują i zalewają betonem nowy, z zespawanych żelaznych rur.

    Przyciągamy do niego ławę i siedzimy tam do pełnoletności.

    Kowarski

    OdpowiedzUsuń

 
blogi