wtorek, 26 sierpnia 2014

Hiszpańska Inkwizycja

Męczennica fanatyzmu (fotograwiura ze zbiorów Biblioteki Kongresu - ok. 1901 r.)
Pod koniec lipca w Cudkowie, w gminie Dąbrowa Zielona, pies policyjny wytropił krzyż metalowy w szopie. Póki Halina K. go nie odpiłowała, stał na jej ziemi.

Rzeczniczka policji oświadczyła, że kobiecie grozi kara więzienia do lat pięciu. Zarzutu jak dotąd nie postawiono, a prokuratura bada, czy policja wkroczyła na posesję bezprawnie.

"Policja na usługach bab jęczących pod płotem!" - zakląłem. - "Nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji!"

Ale kiedy odnalazłem w Youtubie ten genialny skecz Monty Pythona już nie byłem zły i znowu zaśmiewałem się do łez.

Śmiejmy się, nie wiadomo jak długo potrwa nasz świat (zapiszę kwestię kardynała Ximeneza jak wiersz):
Nikt nie spodziewa się Hiszpańskiej Inkwizycji
Nasza metoda to
Zaskoczenie i strach
Dwie metody
Strach i zaskoczenie
I skuteczność
Trzy metody
Strach
Zaskoczenie
Skuteczność
I fanatyczne oddanie papieżowi
Cztery
Nie
Wśród naszych metod
Wśród naszych metod
Są strach
Jeszcze raz...

wtorek, 19 sierpnia 2014

Zielone miotły

C. Norwid, Miotła na bruku
Przysłał mi Kowarski wykres z liczbą wpisów we wszystkich latach istnienia blogu. "Asymptota nie kłamie, zbliżasz się do zera."

Pomyślałem: duch niezłomny źle się czuje ześlizgując się po byle asymptocie. Żeby zadać kłam bezwzględnej funkcji matematycznej, muszę pisać przynajmniej raz w tygodniu. Zebrałem wszystkie pomysły i wyszło prawie na trzy miesiące.

Pewno nie wspominałem, ale od lat w różny sposób zajmuję się problematyką niepełnosprawności. Od niedawna współredaguję portal. Koleżanka przeprowadziła tam parę wywiadów na temat upadającej spółdzielczości osób niepełnosprawnych. Poruszyła mnie jedna rozmowa i trochę żartem, a trochę przez łzę napisałem ten wiersz. Liryka społeczna? Niemodne, ale też z miłości.
wstań o świcie
zobaczysz ludzi
w pomarańczowych
kamizelkach
jak zielonymi miotłami
zamiatają bruk
te miotły
w spółdzielni Warsen
czule nawlekają
i wiążą
szczotkarze niewidomi
jest nas coraz mniej
powiada prezes
za komuny to jeździło się
i po wsiach
szukało
teraz brak pieniędzy
pół miliona
trzeba dać
miastu za wieczyste
z pefronu też przymało
i nikt się nie zwalnia
tylko umiera
za dwa lata umrze
też Warsen
ociemniały sen
o Warszawie
sprzed sześćdziesięciu czterech lat

piątek, 15 sierpnia 2014

Marsz ubezpieczony

Lata przyjaźni i nieprzerwanej bliskości sprawiły, że pies stał się przedłużeniem moich zmysłów. Choćby dziś rano w lesie. Spomiędzy gałęzi padały ukośne promienie, wstający opar budował pochyłe kolumny, a my szliśmy między nimi w milczeniu.
Las - wysokie pokoje
myśli podniosła
coś i nie warto było
Kto służył w piechocie, wie co to marsz ubezpieczony. Buba służyła za szpicę. Oj nie mógł, nie miał prawa, pojawić się na drodze żaden drapieżca.

Nagle zatrzymuje się na rozstaju i wzrokiem pyta, którą stronę świata weźmiemy. "Prowadź, prowadź do domu!" - mówię. Dwa razy, bo raz zmysłom jest za mało.

Lato już się przełamało (kto pamięta tamtą rozmowę?) i już można powiedzieć, że rok mamy urodzajny. Wszystkiego dwa, trzy razy więcej. Gęsta trawa i owoców niejadalnych zatrzęsienie. Licznie czerwieni się osnówka cisa, różowieją korale kaliny i jak nigdy porodziła tarnina. lglaki najbujniejsze, bo lekka zima nie przerwała ich wzrostu. I drzewa liściaste obfite.

Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma. To właśnie moment, kiedy człowiek nie ma  już ogrodu, bo ogród wziął go w posiadanie.
 
blogi