poster Kellar, created by The Strobridge Litho. Co., Cin'ti & New York [1900]
Do zjawisk nadprzyrodzonych mam stosunek dwoisty. Nie jest mi dane doznawać rzeczy niezwykłych i prawdopodobnie Tamten Świat tymczasowo machnął na mnie ręką, być może po tym, kiedy nie dałem się mu nabrać (opisałem to wydarzenie tutaj).
Jednakże wcale nie jestem przekonany, że To się nie dzieje i szanuję świadectwo innych. Postawa moja jest lekko asekurancka: nie widziałem, ale nie wykluczam, a już w żadnym wypadku nie mam zamiaru sprawdzać i zapraszać Komandora.
W jakiś sposób nawet opowiadam się za Nieznanym, bo szczerze nie cierpię przemysłu, który je wykorzystuje eksploatując ludzką słabość. Pogardzam okultyzmem, ezoteryką, paramedycyną (zwłaszcza homeopatią), astrologia, ufologią itp.
To niezły biznes i prawdziwe opium dla ludu, który nie ma głowy do naukowej wizji świata i gotów jest płacić za uproszczony bryk. Stąd już tylko krok do skrótów w pojmowaniu polityki czy ideologii. I wtedy robi się straszno, bo podnosi się mgła, przemieszana z oparami helu i mrok rozświetlają płomienie pochodni.
Nieznane jako doznanie osobiste, zjawisko poetycko-metafizyczne, w żadnym wypadku komercyjne i nigdy polityczne.
Jednak i tu jest pewna granica, bo należy szanować intymność zaświatów.
Hans Castorp kilkoma krokami podszedł do stopni przy drzwiach wejściowych i krótkim ruchem włączył białe światło elektryczne.
T. Mann: Czarodziejska góra, rozdz. Sprawy najbardziej zagadkowe