Edward Penfield, okładka Harper's Christmas [1897]
To już czwarty obrazek wigilijny (1, 2, 3):
Pociąg „Polonia” to był nasz socjalistyczny „Orient Express”. Mozolnie zbierał po Bałkanach wagony znad Adriatyku, znad Morza Czarnego i od Budapesztu w pełnym składzie gnał do Warszawy.
Pierwsza większa stacja w Polsce to Katowice. Tu wsiadałem. Był 24 grudnia i na ekspresy brakło już miejsc, ale ja i tak wolałem Polonię, bo mimo że brudniejsza niż Chemik lub Górnik, miała jakiś międzynarodowy szyk. Pasażerowie też różnili się od inżynierów w krawatach. Na ogół byli to barwni ludzie przygody, ni to turyści, ni pracownicy sezonowi, a z całą pewnością handlarze.
To nie byli klienci wagonów restauracyjnych i na wielogodzinną podróż zaopatrywali się w suchy prowiant znad południowych mórz. Właśnie z powodu egzotycznych pozostałości po podróżnych była „Polonia” wdzięcznym obiektem eksploracji dla dworcowych szperaczy. Wsiadali już podczas minutowego postoju na Zachodniej, by natychmiast po opróżnieniu pociągu na Centralnym (niemal wszyscy podróżni tam wysiadali) rozpocząć łowy. Jako jeden z niewielu jeździłem do Wschodniej i w czasie tych kilkunastu minut słyszałem jak poszukiwacze biegali po niemal pustych wagonach, nawoływali się głośno i trzaskali drzwiami.
Stałem w oknie i patrzyłem na peron. To był drobny mężczyzna, mocno ogorzały jak na tę porę roku i nieogolony. Pod rozpiętą kurtką widziałem buraczkowy garnitur, wydawało się satynowy, ale po chwili byłem już pewny, że tkanina musiała wziąć w siebie niemało i błyszczała z powodu spracowania. Szperacz mój przysiadł i wykładał co znalazł na granitowy blat stolika.
Nie pamiętam jak to było, ale wtedy właśnie powinny zatrzymać się pociągi, a na pewno z głośników popłynąć anielska muzyka. Twarz mu się zmieniła, pojaśniała błogim uśmiechem. Siedział, ale nabożnie, jakby klęczał przed swą wieczerzą: butelką Mirindy, pudełkiem papierosów BT i zupełnie nie otwartą cudowną konserwą. Pociąg szarpnął, dostrzegłem jak wydobywa czerwony scyzoryk z białym krzyżem.
Wchodziliśmy w mrok tunelu średnicowego, a z oddali długo jaśniał mi w Wigilię 1985 najszczęśliwszy z ludzi.
Wchodziliśmy w mrok tunelu średnicowego, a z oddali długo jaśniał mi w Wigilię 1985 najszczęśliwszy z ludzi.
--------------------------------------------
Wszystkim Czytelniczkom i Czytelnikom Życzę Szczęśliwych Polskich Świąt.
PS. Jestem winien sprawozdanie z Wieczoru Jednego Wiersza. Było kameralnie i miło. Napiszę o tym zaraz po Świętach, jak również podsumuję Fotografa (niech trwa jeszcze parę dni).