Ktoś przyziemny mógłby dziś o mnie napisać:
“Było ciemno. Z trudem podniósł się i usiadł na brzegu łóżka. Jego prawa stopa błądziła w poszukiwaniu pantofla.”
Przysięgam, że było inaczej:
„Obudził się za piętnaście szósta i postąpił w stronę Jowisza”.
Astralny sens mojemu życiu nadała aplikacja w smartphonie, która nazywa się Google Sky Map. W zależności od ułożenia telefonu pokazuje ona aktualne miejsce ciał niebieskich. Nie tylko tych na półkuli północnej, ale również południowej. Także linię horyzontu i to co poniżej
Sięgnąłem po telefon, odłączyłem ładowarkę i dotknąłem ikonki. Na ciemnogranatowym tle zabłysły jasne punkciki i linie. Upewniłem się, że dom i uliczka nadal leżą dokładnie na krzyżu kompasu. Ulica na linii północ - południe, dom: wschód - zachód. Obróciłem ekran i zadrżałem. W nadirze przeciągał się nieznany niebu północnemu Wąż wodny. “Więc spałem na gadzie!”
Poniżej wyciągniętych idealnie na wschód nóg, jeszcze pod horyzontem czaiły się Pluton wraz Merkurym, a niżej leciutko smaliło mi pięty Słońce. Miało wzejść dopiero za dwie godziny, ale ja już wstawać miałem.
Postąpiłem więc na północ i na linii horyzontu natrafiłem na kapeć. Był tuż nad Jowiszem (dużym palcem rozpoznałem jego charakterystyczną spłaszczoną elipsoidę).
Kiedy schodziłem w dół, spostrzegłem, że idealnie na linii skosu schodów – zapewne okiem nie uzbrojonym widziałbym go nad północnym Pacyfikiem - ze swoim absurdalnym pierścieniem kręcił się Saturn.
- Tuś mi bąku. Kiedy żona znów wypomni, że nie odkurzyłem schodów, odpowiem uczenie: ” A czy wiesz, niewykształcona kobieto, że Saturn nie rządzi znakiem Ryb, lecz Wodnika? Schody to twoje przeznaczenie!”Potem dwa kroki na wschód, trzy na południe i byłem w łazience.”Szczęśliwa planeta, gdzie wód nie więzią skorupy lodów ani tysiąckilometrowe powłoki gazów.”
Na ulicy wiatr rozwiewał leciutko różę wiatrów, a ja szedłem z Bubą nucąc z epicka “Tako rzecze Zaratustra” Richarda Straussa. Z “Odysei kosmicznej”, ma się rozumieć. Nie, nie wybierałem się daleko. Ot, paręset metrów na południe.
Może kosmiczne zauroczenie Gospodarza skłoni kogoś do obejrzenia całego pierwszego okrążenia Ziemi - filmu zrealizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną w 50 rocznicę lotu Gagarina.
OdpowiedzUsuńBouszek
Film o locie Gagarina trwa dokładnie tyle czasu ile trwało to pierwsze okrążenie Ziemi. Proszę się nie zniechęcać, bo większość filmu wypełniona jest gwiezdna muzyką i widokami Ziemi z Kosmosu zarejestrowanymi przez współczesne satelity, ale z dobraniem stanu pogody (zachmurzenia) dokładnie zgodnej z relacją Gagarina. Wierniejszej rekonstrukcji nie da się zrobić.
OdpowiedzUsuńBouszek
Wiatr ustał, wracaj!
OdpowiedzUsuńKowarski