czwartek, 28 lutego 2013

Żarłoczny makaron

Hokusai Katsushika (1760-1849), kolorowany drzeworyt, Mitsuke [1804]
Bardzo dawno przeczytałem i zapadł mi mocno w pamięć ten tkliwy obraz beznadziei, z parą kochanków łkających nad ranem w jakimś marnym hotelu. Zapomniałem skąd pochodzi i kilkadziesiąt lat anonimowo tkwiła we mnie ta metafora, jak wiele innych, które pozwalały szeptem nazywać świat.

Aż wczoraj otworzyłem na chybił trafił stary wybór poezji Herberta i spojrzałem na ostatnią strofę po prawej stronie, a tam:
to co po nas zostanie
będzie jak płacz kochanków
w małym brudnym hotelu
kiedy świtają tapety
Tak, to nadal wzrusza, lecz zdziwiony stwierdzam, że czterdzieści parę lat temu poeta użył metafory jako przykładu negatywnego, dla zobrazowania daremności i banału sztuki: użalającej się nad sobą „duszy rozbitej”. Temu bebecharstwu przeciwstawia rzeczowość Starożytnych (wiersz ma tytuł „Dlaczego klasycy”), a konkretnie, pełną godności lakoniczną relację Tukidydesa z nieudanej wyprawy na odsiecz ateńskiej kolonii Amfipolis.
Tucydydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko
Jeszcze raz czytam cały wiersz i w zasadzie się zgadzam, zapewne podobnie myślałem wtedy. Tylko dlaczego tak bardzo zapomniałem o szlachetnym Ateńczyku, a moja podświadomość upodobała sobie ową dekadencką strofę?

Czy jedynie dlatego, że bezbożna dusza generalnie sprzyja nastrojom upadłym, spowitym dymem duchowego regresu i tajemniczą mgłą pokątnej miłości?

A może genialna metafora żyje własnym i samolubnym życiem, niezależnym od intencji autora? Już nie służy tezie, lecz staje się suwerennym tworem poetyckim (w tym wypadku mimowolnym haiku).

Skoro tak, dodam moje haiku:
Czytam stary wiersz
spamiętałem ostatnie słowa
makaron zjadł mistrzowi zupę

Cały wiersz Zbigniewa Herberta „Dlaczego klasycy” jest tutaj.

4 komentarze:

  1. Wiersz „Dlaczego klasycy” ze słynnego tomu „Napis” ukazał się w 1969 roku i zrobił na naszej „Stajni” duże wrażenie.

    Miałem wtedy 23 lata. W hotelu nigdy nie byłem nawet z rodzicami, a co dopiero z kochanką.

    Maksymę, żeby w poezji nie żalić się nad sobą, przyjęliśmy w grupie na wiarę i z oporami, bo poza Jurkiem sami mieliśmy wówczas rozbite dusze i próbowaliśmy pisać bebechowate, bełkotliwe wiersze.

    Jednak przestrogę tę braliśmy razem z pocieszeniem, które było w zakończeniu poprzedniego wiersza.

    „trzeba śnić cierpliwie
    w nadziei że treść się dopełni
    że brakujące słowa
    wejdą w kalekie zdania
    i pewność na którą czekamy
    zarzuci kotwicę”

    Janusz Kostynowicz

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że pan Kowarski dopisał to kolejne pouczenie Herberta, po to, żeby było ładniej.
    On zapewne był cierpliwy, ale innymi szarpał hormon i apetyt na życie.

    Teraz lata lecą i gdyby nie polityka oraz dzieci, nie odróżniłbyś jednego roku od drugiego. Wtedy nawet parę miesięcy to była epoka. W 1969 byłem już w Cieszynie, gdzie życie było poezją, a nie jak wcześniej poezja życiem.

    Rzeczywiście, zanim wyjechałem, pisałem inaczej niż pozostali. Można powiedzieć: jak kazał Herbert. Fraza była jasna, metafora dostojna, przekaz dosadny. Tomek Wach (dowiedziałem się po latach) mówił, że piszę jak Ignacy Krasicki. Całe szczęście szybko przestałem. Tymczasem Koledzy, zwłaszcza ci od Kowarskiego, uprawiali poezję egzystencjalną. Ale to nie polegało na ich „rozbiciu dusz”, lecz na różnicy wieku - byłem dwa - trzy lata od nich młodszy.

    Kiedy czytałem przed zeszłorocznymi Zaduszkami Poetyckim tamte egzystencjalne wiersze, przekonałem się, że przetrwały. Równie dobrze mogły powstać w zeszłym miesiącu. Nie są wprawdzie świadectwem epoki, ale za to są dobre.

    Nie chciał tego Herbert, ale płacz kochanków w brudnym hotelu o świcie trwać będzie zawsze i o każdej porze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłem, już siedem lat temu, na multimedialnym spektaklu według dawnego scenariusza Herberta "Rekonstrukcja poety" (Homera), w którym ścierały się racje: epiki wielkich wydarzeń (Iliada) i liryki codziennego życia (dopisanej przez Herberta). W przywołanym fragmencie spektaklu uwzględniono samą lirykę i całe zwarcie wyparowało. Ale w wierszu "Dlaczego klasycy" ten kontrast jest wyraźny. Co młodych uwodzi? Liryka czy epika? (dla nas pytanie bezprzedmiotowe - nie popłyniemy pod Troję).
    Bouszek

    OdpowiedzUsuń

 
blogi