piątek, 20 listopada 2009

Mimozy


Obraz (chyba tempera) sfotografowałem z ukosa, bo jest za szybą i zdejmowany centralnie daje refleks. To mimozy. Żaden znany malarz, ale obraz pochodzi sprzed wojny i z tuwimowskiej Łodzi. Mnie kojarzy się ze „Wspomnieniem” Niemena. Ta piosenka jest z 1967 r. Tamtego roku we wrześniu, jechałem na spotkanie do łódzkiej filmówki, gdzie miałem zdawać za rok. Z radia słychać było "Wspomnienie" wlaśnie:
Mimozami jesień się zaczyna
Złotawa, krucha i miła
Następny rok to był 1968 i wszystko się zmieniło.

Technika malarza chyba nie jest zła, skoro były dziekan wydziału malarstwa ASP (znany zresztą z ostrego maźnięcia pędzlem, także ławkowym) nie zwracał uwagi na cenniejsze płótna, lecz długo przyglądał się mimozom.

A oto opis obrazu wykonany przez Mikiego, gdy był w VII klasie. Cały opis jest samodzielny, ja jedynie zasugerowałem, żeby zacytował fragment wiersza Gałczyńskiego „Rozmowa z aktorem”, bo i z nim ten obraz się kojarzy. Obraz i opis art déco, można powiedzieć:
Mimozy

Przed okiem przechodnia chroni je zasłona. Z ciężkiego płótna - starannie nie całkiem naciągnięta. Pozwoliło jej to przybrać harmoniczne pofałdowanie. Zdobi ją. jedynie wąski ornament o jaskrawej barwie, dumny iż wśród przodków ma wielkiego meandra. Za podstawę służy im stolik. Złote okucie pilnuje by nie stracił formy szklanej sztabki odwracającej cokolwiek nad nią się znajdzie. Na gładkiej jego powierzchni stoi wazon - brat jego, a one w nim tkwią. Cienie ich wychudłych łodyg niewyraźnie przebijają powłokę stożka. Nie dane mu było urodzić się z głową, lecz wynagrodzoną mu to nie lada czupryną. Tryska z jego wnętrza fontanna - strumienie małych księżyców, z których każdy pełny. Chcą być majestatyczne, chcą wyglądać dumnie. Kto by przypuszczał, że w duszy swej drżą przed najdelikatniejszym intruzem? Towarzyszy im gliniana popielniczka. Widać, iż przywykła już do dźwigania popiołów. Opiera się na niej porzucona w pośpiechu cygaretka. Subtelną wonią karmi spragnione mimozy.

Właśnie wyszedł przed chwilą - jeszcze jego papieros
pokój dymem napełnia
[…]
Z głośnika płynie Bach.
Chmurami pełnia

2 komentarze:

  1. I dla mnie - Za duży wiatr na moją wełnę...
    i obraz - całkiem dobrze zdjęty (a pewnie zawieszony lub postawiony),
    i ten dramatyzm opowiadania, zaskakujące odczytanie sytuacji. Brzdące tak mają, że wiedzą i czują, chociaż niby na rzeczy się nie znają. Napięcie dramatyczne cymes! Słów słodycz.
    I Niemen .... a potem Bach...Malarz jak od Krasickiego, ten od mniej pięknych twarzy.
    Co tam pędzel, a tyle mogło się zdarzyć...
    W końcu mimozy, które przed laty trzeba było wyrzucić, ożyły tak nagle,że nucę
    Cud cud cud...

    OdpowiedzUsuń
  2. Opis obrazu przedstawiającego mimozy jest bogaty, barwny i zaskakująco mądry .Aż dziw bierze czytającego , że to autosrtwo ucznia klasy siódmej.
    Gratuluję Mikiemu ijego ojcu z zawodu .
    B. S

    OdpowiedzUsuń

 
blogi