poniedziałek, 21 grudnia 2009

Ptasia wizyta


Źle musi być ptakom w lesie, skoro przylatują do ogrodów. Na co dzień bywają tu bogatki, mazurki, dzwońce, a z większych ptaków sroki i sójki. Wczoraj około południa zaszczyciły nas obecnością inne gatunki.

Najpierw przybyło kilka kwiczołów, które usiadły na tarninie. Zlatywały z niej do owoców ognika i do cisów. Po raz pierwszy widziałem, jak ptak je osnówkę cisa. To miły widok, bo jest szansa, że gdzieś wykiełkuje cis (podobno warunkiem aktywności nasiona jest przejście przez przewód pokarmowy ptaka).


Z ptakami jak z ludźmi. Jak które zaczną rejwach, robi się zbiegowisko. No i zaraz pojawiły się dwa kosy, jakiś drozdowaty jednobarwny (może stary kos lub też kwiczoł), czyż (czyż to był czyż?) oraz modraszka.


Drozdowaty, wyglądał trochę myszowato. Mimo że dość spory, nie liczył się w tym towarzystwie. Napuszony (to ochrona przed mrozem) przysiadł na gałęzi ognika i huśtał się melancholijnie.


Czyż nie miał specjalnie co jeść (niestety nie kupiłem jeszcze słonecznika). Był tu raczej gapiem.


Modraszka skubała słoninę powieszoną na tarninie. To bardzo piękna sikorka, ale dość kłótliwa i, jak twierdzą ornitolodzy, mocno niewierna partnerowi. No cóż, uroda ma swoją cenę.

Miła jest taka ptasia wizyta. Radość z niej można by porównać tylko do niespodziewanej wizyty dzieci.
--------------------------------------------------------
Przepraszam za jakość zdjęć. Leśne ptaki są bardzo płochliwe i dlatego fotografowałem zza szyby pokoju.
--------------------------------------------------------

A to już dzisiejszy dodatek, z 13.15. Kos na śniegu. Długo go podchodziłem, żeby zdjąć z otwartego okna, ale w końcu się udało. Pisałem tu kiedyś, że czarne ptaki bardzo trudno jest fotografować, bo prawie wcale nie odbijają światła poza dziobem i oczami. Oczy u ptaka zawsze są bardzo ważne, bo właściwie jedynie one nadają mu wyraz. Z czarnych najlepsze oczy mają młode kawki (tęczówka błękitna) oraz pomarańczowodziobe kosy (oczy też mają odcień pomarańczy).

Zanim skończyłem pisać, naliczyłem kosów trzy. Dzwoniłem do Żony, żeby kupiła dużo jabłek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
blogi