poniedziałek, 4 października 2010

Pożegnanie ze śmieszką

Zaprzyjaźniłem się z mewą. Od paru dni już jej nie widzę, a te zdjęcia są sprzed tygodnia. Pewno odleciała na południe i wróci wczesną wiosną, bo podobno wracają do swoich macierzystych miejsc lęgowych. Poznaliśmy się po koniec sierpnia, kiedy odwiedzili nas Krystyna z Krzysztofem (opiekunowie Wilejki). Poprowadziłem ich na groblę, żeby pokazać kaczki. Krzyżówki robiły co mogły. Jedna z nich nawet popisywała się łapaniem okruchów w powietrzu. I nagle znalazła się między nimi śmieszka (pokazywałem te mewy wcześniej, ale w szacie godowej, tu jest w tzw. spoczynkowej). Z początku skubała bułkę, ale kiedy zorientowała się, że od spodu to samo robią ryby, natychmiast nauczyła się je łowić na przynętę. Pływała wokół okrucha i co chwilę wyciągała spod niego srebrną rybkę.
Przed tygodniem najpierw kołowała, a potem znów wodowała między kaczkami. Wprawdzie jest zwrotniejsza od nich, bo potrafi w wodzie obrócić się w miejscu, ale ma słabsze nogi i w wyścigu do pokarmu posiłkuje się skrzydłami. A są potężne, ponad metr rozpiętości. Złożone, wystają ponad tułów krzyżując się jak nożyce.

Specjalnie rzucałem pokarm w jej stronę. Nieraz już zauważyłem, że ptaki lubią ludzką mowę. Z nimi nawiązuje się kontakt jak z kobietami: najważniejsze są słowa. Mówiłem do niej, że jest malutka (łgałem), że piękna (tak sobie) i żeby się nie bała (szczerze). Jest jeszcze trochę nieśmiała i podpływała bliżej tylko wtedy, kiedy oddzielały nas rzadkie zarośla. Byłem wzruszony i widziałem w tej jej życzliwości jakąś międzygatunkową przyjaźń. Dziś wiem, że prawdopodobnie to była cena, którą gotowa była zapłacić, żeby objeść się solidnie przed odlotem.

Gdybym wiedział, że widzimy się ostatni raz w tym roku, nadałbym jej jakieś imię, bo przecież "śmieszka" nie brzmi poważnie.

Kiedy wracałem drogą przez Mysiadło, zazdrosna Buba zwracała moją uwagę i w pędzie podgryzała oponę przedniego koła, co chwila łypiąc białkami, czy mi się to podoba. A ja mówiłem: "Podły, podły, zły pies. Co robisz? Jesteś niedobra!" Chyba jednak nie słowa są najważniejsze, bo wydawała się szczęśliwa.

1 komentarz:

  1. Jestem całym sercem za międzygatunkową przyjaźnią - nawet za powołaniem takiego stowarzyszenia.
    Dzisiaj wspomnienie św.Franciszka.
    W starym domu miałam pod balkonem 7 jerzykowych
    gniazd i kiedy 1.września odfruwały, robiły mi nad głową pożegnalny wianuszek, jakby chciały zapewnić o swoim powrocie.
    gm

    OdpowiedzUsuń

 
blogi