wtorek, 1 marca 2011

Spacer Guliwera

Rano, zanim wyjdę spoglądam na termometr. Właściwie zawsze ubieram się tak samo, ale wiedza, czego mam się spodziewać, jakoś jest potrzebna organizmowi. Dziś było 13 stopni mrozu.

Tylko kilkadziesiąt metrów drogą, gdzie nie bacząc na znaki ograniczenia szybkości, buraczani właściciele nowej Polski pędzą co koń wyskoczy w swych terenówkach, ale zaraz potem błoga i olbrzymia równina Mysiadła. To, że taki obszar - u wrót Warszawy, przylegający do ul. Puławskiej - uchował się, jest prawnym fenomenem o mrocznej dość historii. Dla mnie niech trwa jak najdłużej.

Co jakiś czas karczują tu samosiejki, ale tu i ówdzie przy drogach zachował się młody orzech, osika, sosna lub brzoza. I mnóstwo traw, niekiedy bardzo wysokich, dzikie, trzymetrowe żółte kwiaty i niemal wszędzie nawłoć.

To tu spotkałem dwa lata temu starszego pana, co śpiewał godzinki i tu zdawało mi się zeszłej zimy, że widzę klęczącego serafina. Dziś zobaczyłem tę gwiazdę zaranną, która już całkiem po pogańsku oddawała cześć słońcu.
Ja przyklęknąłem przed nim dalej, bo wszedłem na staw i chciałem sfotografować skry na śniegu.
Po powrocie pierwsze kroki kierujemy zawsze do ogródka. Niełatwo jest psu ptasznika i Buba zimą pobyt w ogrodzie ma reglamentowany. Przemyka się tylko bokiem i kładzie w rogu pod młodą sosenką. Patrzy smutno. Już dawno pogodziła się z tym, że słowa „malutka” i „kochana” nie są skierowane tylko do niej. Dziesięć dni temu, w największe mrozy tak właśnie mówiłem do tego czyżyka. Wszystkie poderwały się znad rozsypanych ziaren, a on jeden został nastroszony i nieruchomy. Pomyślałem, że jest chory i będzie trzeba jechać „o prędzej, prędzej”. Szedłem i pstrykałem, a on przekręcał głowę. Gdy się prawie nad nim pochyliłem, odfrunął. Potem na ekranie zobaczyłem, że huncwot cały czas jadł.

U Kruszewicza wyczytałem, że te zimowe czyżyki przylatują z Północy i są mało płochliwe, bo wiele z nich nigdy nie widziało człowieka.
Dziś – miło jest wierzyć – zobaczyłem go w tarninie w pełnym słońcu. To samo charakterystyczne spojrzenie i przechylenie głowy, jakby mówił: aleś paskudny, Guliwerze.

A sikorki zaczynają swoje tiku – tiku. Tak, tak, niby mróz, ale już marzec. Czas pomyśleć o tych sprawach.
-----------------------------------------------------------------
A to zdjęcie wykonane znad śniadania następnego dnia (warto powiększyć i zobaczyć to ciepłe spojrzenie). Gdyby kiedyś zostały po mnie nadgryziona grzanka i niedopita kawa, pytajcie się Wasyla.

17 komentarzy:

  1. ... i zapomnieć - zaświstałby Kowarski

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy serce śpi - Janusz Kofta , Ewa Błaszczyk

    http://www.youtube.com/watch?v=ZzSciWPoAA8

    Lemuelu, w swoich podróżach szalonych
    uważaj na szpony.
    gm

    OdpowiedzUsuń
  3. Tako rzecze Lemuel Guliwer:
    Kiedy na jaką rzecz pokazałem palcem, ona mi zaraz powiedziała nazwę tego, tak że w krótkim czasie umiałem prosić prawie o wszystko, czego tylko potrzebowałem. Naturę miała niewypowiedzianie dobrą.
    Wzrost jej nie przenosił czterdziestu stóp, była trochę mała na swoje lata. Dała mi imię Grildrig, które przejęła cała jej rodzina, a potem całe królestwo. Słowo to oznacza to samo co w języku łacińskim nanunculus, we włoskim homunceletino, w angielskim mannikin, w polskim karzełeczek. Jej winienem ocalenie moje w tym kraju, zawsześmy oboje byli razem, nazywałem ją Glumdalclitch, czyli malutką piastunką, i byłbym winowajcą szkaradnej niewdzięczności, gdybym kiedy zapomniał jej starań i przywiązania.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodkie viola silvestris...
    Ach!
    gm

    OdpowiedzUsuń
  5. Konstanty Ildefons Gałczyński - Wróbelek

    Wróbelek jest mała ptaszyna,
    wróbelek istotka niewielka,
    on brzydką stonogę pochłania,
    lecz nikt nie popiera wróbelka.

    Więc wołam: Czyż nikt nie pamięta,
    że wróbelek jest druh nasz szczery?!

    Kochajcie wróbelka dziewczęta,
    Kochajcie do jasnej cholery!

    OdpowiedzUsuń
  6. Niebo u nas dzisiaj włoskie,
    o, mickiewiczowskie -
    czyste i przejrzyste.
    Powietrze pachnie ostatkami
    chrustami i pączkami.
    Te z powidłami i różą
    dobrze wróżą!
    Smacznego!
    gm

    OdpowiedzUsuń
  7. Zbigniew Jerzyna obserwator przrody:
    Oto mrówka
    jak Chrystus krzyż
    niesie igłę sosnową
    -------------------
    A ty byłeś człowiekiem.
    I co z tym zrobiłeś?

    OdpowiedzUsuń
  8. Janusz St. Pasierb
    Łazarz

    Co mam powiedzieć
    obwąchującym
    ciekawym
    przy stole
    na podwórku
    w Betanii

    Jak tam jest
    Ciemno

    Nie widziałem Abrahama Izaaka i Jakuba
    Sprawiedliwych Proroków Sędziów Królów
    ale zaraziłem się
    ich milczeniem

    Nie umiem mówić

    Marta mówi Wdzięczność
    Maria śpiewa Hosanna
    Za co

    Wróciłem do umierania
    Będę musiał jeszcze raz
    jeszcze wiele razy

    Nie Nie mam żalu
    warto było
    ale po to tylko
    żeby się dowiedzieć
    że On
    zanim mnie wskrzesił
    płakał
    ponieważ umarłem

    OdpowiedzUsuń
  9. Do Anonima

    Jan Twardowski
    Anonim

    Mój ty nieśmiały święty
    biedny anonimie
    nie szeptałeś mój Boże
    nie wołałeś Pan Bóg
    tak chciałeś Jemu służyć
    by o tym nie wiedział

    czemu krzyż swój ukryłeś
    zataiłeś rany
    nie udźwigniesz w sekrecie
    wiary bez niewiary

    ***********************
    Aniele Boży

    Aniele Boży Stróżu mój
    ty właśnie nie stój przy mnie
    jak malowana lala
    ale ruszaj w te pędy
    niczym zając po zachodzie słońca
    skoro wygania nas
    dziesięć po dziesiątej
    ostatni autobus
    jamnik skaczący na smycz
    smutek jak akwarium z jedną złotą rybką
    hałas
    cisza
    trumna jak pałacyk
    ładne rzeczy gdybyśmy stanęli
    jak dwa świstaki
    i zapomnieli
    że trzeba stąd odejść Anioł
    są takie chwile kiedy się odchodzi
    od Aniołów Stróżów nawet Cherubinów
    od tych co wysoko
    od tych co w pobliżu -
    do Jezusa człowieka
    niziutko na ziemi
    Anioł nie zrozumie nie wisiał na krzyżu
    i miłość zna za łatwą skoro nie ma ciała

    OdpowiedzUsuń
  10. Anioł Stróż pochylił głowę zawstydzony.
    Zgrzeszyłam, a On na siebie bierze wszystkie winy moje.
    Utkam Mu szal zwiewny, którym zatrze wszelkie me uchybienia.
    Wtedy ja głowę uniosę wysoko,
    spojrzę w oczy Anioła i poznam zielony przylądek nadziei.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jerzy, pozwól, że naprawię dotychczasową niezręczność swego pojawienia się na Twoim blogu. Powiem tylko tyle:
    - "Witaj i pozwól bywać u siebie".
    Jestem Hanna, i dziękuję za Twoją bańkę mydlaną.
    Zacytuję Twoje słowa:
    "Mój blog jest jak bańka mydlana (tę sfotografowałem w parku Güella w Barcelonie). Napełniony ciepłymi emocjami odbija świat po swojemu.

    Żadna sztuka przebić, sztuka nadmuchać: żmudna wędrówka po śladach uczuć schodami w górę schodami w dół. Od niepamięci do pamięci, od wstydu do zuchwałości. I żeby pióro nie skrzypiało, i żeby czytali.

    Dopiero teraz, mocno niemłody, potrzebuję tych intymnych zwierzeń. Chciałem już zaprzestać, ale nie mogę; ten śmieszny balon będzie płynął jeszcze".

    OdpowiedzUsuń
  12. Ładny ten cytat.
    Podziękować Hannie za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak zostać Jerzym? - film idzie w kinach.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wystrzegajcie się kwasu faryzeuszy i Heroda.
    - rzekł Jezus do Apostołów

    Hanno, czy to początek urodzinowej laurki
    dla naszego ukochanego Korespondenta?

    Za oklapnięte ucho
    za mydlane bańki
    za stołówkę Spinozy
    za Bubę i Wasyla
    za Dziewczynę z Karmelickiej
    za Godzinki
    czułość Listu do Si
    ironię nieobecności
    Kowarskiego i P21

    i

    ...
    ...
    ...

    gm

    OdpowiedzUsuń
  15. Laurki to bardzo trudna dyscyplina jest...
    Płyńmy tym balonem, wiedzeni obserwacjami Autora.))

    OdpowiedzUsuń
  16. W Centrum Nauki Kopernik można otoczyć się bańką, przez chwilę odgrodzić się kruchutką ścianą od świata...
    przez chwilę odgrodzić się...
    przez chwilę...
    przez...
    ...
    i plim!
    bańka-bajka znikła
    wkoło tylko woń mydła

    OdpowiedzUsuń
  17. Kto pamięta gościa z Barcelony? Wyszedł trzasnąwszy drzwiami, ale wraca i wciąż mu się tu nie podoba. To pan Bouszek z Libni:

    "- Posłusznie melduję, panie feldkurat - wtrącił Szwejk - że ten pan jest taki wytrwały jak niejaki Bouszek z Libni. Osiemnaście razy w ciągu jednego wieczora wyrzucili go z "Exnerów", a on po każdym wyrzuceniu wracał, że niby zapomniał tam fajkę. Właził oknem, drzwiami, przez kuchnię, właził do lokalu przez mur ogrodu, przez piwnicę i wlazłby może nawet kominem, gdyby go strażacy nie zdjęli z dachu. Był taki wytrwały, że mógłby zostać ministrem albo i posłem."

    OdpowiedzUsuń

 
blogi