czwartek, 1 września 2011

MHN czyli trudna miłość


No i skończyły się wakacje. Lato jeszcze chwilę potrwa, ale wyraźnie się czuje, że zabiera się do drogi. Dobiegł też końca nasz miłosno-literacki projekt Midsummer Holiday Number. Strona, na której się znajduje pobiła w oglądalności rekord Słowobrazu. Ma dwukrotnie więcej wejść niż popularna także poza blogiem, pisana pięć dni po Smoleńsku „Mitologia po polsku”. Zawsze uważałem: korespondenci, komentatorzy to największa siła Słowobrazu.

Jaką miłość zapamiętali w literaturze? Nie do końca szczęśliwą. Najczęstszy chyba motyw to rozmijanie się wybujałych wyobrażeń o Niej (to takie męskie uczucie) z rzeczywistością.

Z drugiej strony wdzięk kobiecej kalkulacji (Scarlett O'Hara), ale i tragicznie gorzka miłość spóźniona (Kuncewiczowa).

Kiedy normalne spełnienie i szczęście? Może jedynie u Sienkiewicza:
Na tę odpowiedź i jego z kolei chwyciło uniesienie, przycisnął usta do jej różanych dziewiczych ustek i znów tak trwali.
Albo u Bułhakowa, lecz ten epilog jest już w zaświatach:
Tak mówiła Małgorzata idąc z Mistrzem w kierunku ich wieczystego domu i wydawało się Mistrzowi, że słowa Małgorzaty szemrzą tak samo, jak szemrał i szeptał strumień, od którego się oddalali...
Reszta to ziemskie tkliwe rozstania, rozczarowania lub upokorzenia. Wszystko mi się podobało. W tym dziwnym świecie przyłożyliśmy rękę do promocji całkiem niemodnej miłości zarazem duchowej i heteroseksualnej.

Co wzruszyło? Jak w nalewce na wiśniach, najlepsze osiadło na dole.
Błyskotliwa refleksja Kundery:
Tomasz nie uświadamiał sobie jeszcze, że metafory są rzeczą niebezpieczną. Z metaforami nie należy igrać. Miłość może narodzić się z jednej metafory.
Magnetyczny urok nieregulaminowego w tym towarzystwie wiersza Barańczaka:
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.
Wzruszyły do łez prawdziwych, jak prawdziwe były, te sprzed sześciu lat, uporczywie ponawiane ogłoszenia w nowoorleańskim biurze osób zaginionych po przejściu Katriny:
Brakuje nam naszej żony/matki/babci, Geraldine Solomon, wiek 52 lata, Afroamerykanka o jasnej skórze, piegowaty nos, zielone oczy, przysadzista. „Zmusili mnie, żebym pojechał do Huston.”. Mąż, córki i wnuki w Huston w Astrodome. „Jeśli ją znalazłeś, proszę, przeczytaj jej to, ponieważ zgubiła okulary.”
Dziękuję Wam. Ponieśmy ją jeszcze jesienią i zimą, bo wiosną, wiadomo: kochamy się od nowa.

4 komentarze:

  1. Summertime...
    is gone?... It' s still in my soul... on my mind.

    - - -
    MissGaja

    OdpowiedzUsuń
  2. Protestuję.
    Lato było zadziwiające tego roku,
    ale jesień też kochaniu sprzyja, a zima, ta to dopiero możliwości daje.
    Może nie zawieszaj, może pozwól, żebyśmy byli uwodzeni również przez resztę roku.

    http://www.youtube.com/watch?v=KvdNyMgA16E

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisuje sie pod protestem DM !
    Niech zyja jesienne dziewczyny i jesienne milosci !

    http://www.youtube.com/watch?v=inWkW2zzqXk

    OdpowiedzUsuń
  4. Dołączam do chórku -
    Gloria miłości jesiennej.

    N.Sparks: A walk to remember

    Rainer Maria Rilke:
    Miłość to czuwanie nad cudzą samotnością.

    http://youtu.be/v3yKgJ02PB8
    Małe tęsknoty
    gm

    OdpowiedzUsuń

 
blogi