Rym jest żeński, ale wiersz całkiem męski. O odjeździe na zawsze. Najbardziej zapada w pamięć łajdacko nieczułe zadziwienie smutkiem.
I dlaczego te oczy były coraz łzawsze?Nikt z tego powodu nie jest szczęśliwy, ale niektórzy potrafią tak się dziwić, a poeci robią to z największym wdziękiem. Namawiam do przeczytania, bo nic w języku polskim nie brzmi tak szlachetnie jak trzynastozgłoskowiec.
Czy nie wolno nic nigdy porzucać na zawsze
I zostawiać samopas kędyś – na uboczu?
Czy nie wolno odjeżdżać znajomym gościńcem
I oddalać się zbytnio od tych złotych oczu,
Podkutych dookoła szafirowym sińcem?
ODJAZD
Gdym odjeżdżał na zawsze znajomym gościńcem,
Patrzyły na mnie bratków wielkie, złote oczy,
Podkute szafirowym dookoła sińcem.
Był klomb i rój motyli, i błękit przezroczy,
I rdzawienie się w słońcu dojrzałej rezedy.
A gdy byłem już w drodze, sam nie wiedząc kiedy
I czemu – przypomniałem te oczy, przyziemnie
Śledzące mą zadumę i wpatrzone we mnie
Tym wszystkim, czym się można wpatrzć w świat i dalej.
Co widziały te oczy, nim w tysiącu alej
Zginąłem, jedną chatę rzucając za sobą?
I czemu, z szafirową zawczasu żałobą
Patrzyły w ten mój odjazd poprzez zieleń rdzawą
Rezedy, co pachniała, przytłumiona trawą?
I dlaczego te oczy były coraz łzawsze?
Czy nie wolno nic nigdy porzucać na zawsze
I zostawiać samopas kędyś – na uboczu?
Czy nie wolno odjeżdżać znajomym gościńcem
I oddalać się zbytnio od tych złotych oczu,
Podkutych dookoła szafirowym sińcem?
Bolesłąw Leśmian, z tomu Łąka, 1920
No, to Asnyk ; 15 lutego 1879
OdpowiedzUsuńUcisz się, serce!
Ucisz się, serce! - swoich strat
Już nie opłakuj, stroskane;
Ale wschodzący pozdrów świat
I jego jutrznie różane.....................
A na końcu poeta napisał:
.........
Pociesz się, serce stroskane!
No już smutniej nie może być....
No, Jerzy, nie tak przecież... )
Z tym smutkiem, Hanno, to może nie tak do końca, bo szklanka życia była jednak do połowy pełna.
UsuńSkoro pełna, to pełna. I nie patrząc na nic ...
Usuńcóż tu gram i udaję.
Lubię bardzo Twoje felietony-wpisy. Nie wiem jak je nazwać . Lubię Twoją wrażliwość, Twoje spojrzenie na mały świat wielkich spraw (np wnucząt). I rób sobie z tym co chcesz, ale dla mnie Słowobraz to jest miejsce, gdzie zaglądam i gdzie znajduję. Wiem, kilka razy wyrwałam się z czymś, ale zapomnij, proszę. Po prostu pisz ..
Nie umiem inaczej załączyć, ale gorące lato sprawia, ze takie rytmy są cieplej niż Asnyk....
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=bZfADtpNzpo
Obsesyjnie słucham tej piosenki Cohena w wykonaniu Beaty Robotyckiej.
OdpowiedzUsuńBouszek
Jesteś?
OdpowiedzUsuń- jestem..
Słyszysz?
- słyszę..
Będziesz?
- będę zawsze.
Kiedy Autor zasnął, sam Słowobraz chciał wysłać zdjęcie słonecznej niedzieli Wszystkich Świętych i próbował opisać korony złotych drzew na Powązkach, ale nie potrafił.
OdpowiedzUsuńPotrafił, potrafił...
OdpowiedzUsuń- Michał był poetą, ale nie był entuzjastą poezji. Nie dzielił się wierszami innych i na trzeźwo nieskory był do pochwał. Tylko raz słyszałem dość lakoniczne słowa zachwytu nad "Poemami naiwnymi" Miłosza - powiedział Jurek. .
OdpowiedzUsuńWtedy Poczko przypomniał sobie, że wyjeżdżając kiedyś z chłopakami na wakacje, w ostatniej chwili wsadził do plecaka Poezje wybrane Eliota.
Wydanie jak na tamte czasy wyjątkowe, bo parzyste strony były po angielsku, a nieparzyste po polsku.
Michał, wypatrzył u Poczki tę książeczkę i zaraz chciał pożyczać. Jej translatorskie zalety najmniej go pociągały, bo jako wiecznie początkujący, znowu zaczynał od podstaw angielskiego.
Wracając właśnie z dłuższej wycieczki, chłopaki zastali Michała nad jeziorem.
Chodził jak prorok wzdłuż brzegu i łamaną angielszczyzną powtarzał w kółko frazę z Czterech kwartetów.
Here is a place of disaffection
Time befor and time after
Patrzyli na niego w osłupieniu, a on już po polsku, z dumą i aktorską przesadą oznajmił im:
Oto jest miejsce zniechęcenia
Czas przed i czas po
Miłosz przetłumaczył te wersy inaczej:
OdpowiedzUsuń"Tu jest miejsce nieposzanowania,
Czas przed i czas po"
Wtedy mnie z nimi nie było, ale później nieraz słyszałem z ust Michała ten cytat. To bodaj najdłuższa poetycka fraza, którą znał na pamięć (z językiem polskim włącznie). Ale i te słowa przekręcał i zamiast "here" mówił "this". Niewykluczone, że w miejscu "disaffection" padało "defecation".
Słowa nie miały jednak znaczenia. Chodziło raczej o obce brzmienie, rytmiczność i kategoryczną formę komunikatu.Tu nie mogło być żadnej inteligenckiej niepewności. Był jak Mojżesz wskazujący ludowi miejsce, gdzie zobaczył Boga, albo jak perorujący przy wodospadzie pan Peeperkorn w "Czarodziejskiej górze".
Oczywiście był to żart. Jeden z wielu literackich żartów, którymi żyliśmy na co dzień.
Dzisiaj, namawiałbym Michała na lekturę wiersza T.S.Eliota (w kongenialnym przekładzie Czechowicza):
OdpowiedzUsuńhttp://wkramost.blogspot.com/2013/09/wps-galeria6.html
z tak bardzo eschatologiczym zakończeniem:
Rad bym był śmierci ponownej.
(I should be glad of another death.)
Bouszek
Dobrego Nowego Roku ze Słowobrazem!
OdpowiedzUsuń