piątek, 5 lutego 2010

Trudny klient

Dzisiaj niejaka Aneta z firmy "B and O cośtam koniecznie poangielsku"  przysłała mi niezamówioną ofertę szkoleń z zakresu obsługi trudnego klienta, czyli jak sobie radzić w trudnych sytuacjach.

Już się przyzwyczaiłem do przygnębiającej prawdy, że w e-mailach nie ma zamówień, lecz tylko oferty.

Co? Mnie? Mnie chcą uczyć o trudnym kliencie? To ja jestem klient trudny! Awanturny i najczęściej bez krawata. W dawnych czasach uznawałem, że to moja misja cywilizacyjna, nie godzić się na obowiązkowe pieczarki w każdym daniu drugim, albo na jajeczko częściowo nieświeże.

Dziś nie protestuję z takim patosem, ale zauważam, że sprzeciw mój pcha mnie w nastroje antykorporacyjne, a niekiedy alterglobalistyczne.

Mnie ten szalony pęd, w którym kiedyś uczestniczyłem, już nie odpowiada. "A dokąd, a dokąd tak gna?"
- Nie wiem, nie chcę wiedzieć, bo ja już nie jadę.
Zabieram psa i idę w śnieżną zamieć, albo siadam przy komputerze i klecę słowa do Was. Dziś chciałbym coś czule, ale boję się, że przytulą, więc dlatego krótko, ironicznie i drwiąco.

Za to w poniedziałek może najważniejszy tekst, który chodzi za mną od dawna. Jeszcze go nie ma, a już wzrusza. Będzie o kobiecie. Nie, żebym spotkał kogoś, nie. To nawet będzie bardzo, bardzo smutne. Dla odmiany.

Tymczasem piosenka "Spotkałeś kogoś" z filmu "Gansterzy i filantropi" . Strasznie mi się to podobało - drobiazg - jakieś pół wieku temu. To nic, że śpiewa Santor, a girlsy nie są tak smukłe jak dziś. Jest za to nieśmiałe marzenie i naiwne wyobrażenie o wielkim świecie. A rzeczywistość? Miała głos Hanki Bielickej, psiakrew!
Cały fragment jest długi, ale piosenka trwa tylko do 3.30.

5 komentarzy:

  1. Przepraszam że zadyszany i nie na temat. Dobijałem się tu rozpoczliwie, jakby Slowobraz prowadził metę z wódką. Za każdym razem wychodził jakiś Gugiel, przepytywał mnie z haseł, a potem wypychał i zatrzaskiwał drzwi przed nosem. Jurek na mnie zwala, ale byłem trzeźwy. Jeszcze raz przepraszam za zamieszanie.
    kowarski

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj sprowokowana zdjęciami AnnyB i Jerzego postanowiłam ,że ja też tak chcę.
    Poszło łatwo i bez problemu.
    Zdjęcie ukazało się w profilu.
    Za nic jednak nie chce pojawić się przy moich komentarzach.
    Dopiero dziecko uświadomiło starej kobiecie,że zdjęcie musi mieć swój kod,zostać "zaakceptowne" e.t.c
    Poczekam do jutra.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej właśnie się ukazało.
    Dałam radę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie zamieszanie?! Slicznie bylo ! Tyle teorii i kazda dobra !

    To ja jeszcz tez sie wlacze, przed czulym poniedzialkowym tekstem, moze jeszcze zdaze z jakas ironia.

    Zwrociliscie uwage, jak ta piosenka w aranzacji i reakcji bohatera przypomina "Blekitnego Aniola" ?

    http://www.youtube.com/watch?v=vPrVYbatYk4&feature=related

    Oczywiscie w socjalistyczno-luksusowym wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście, jest tak jak pisze ABB. Kiedy napisała, stało się to oczywiste, ale trzeba mieć umysł analityczny i obracać się całe dnie wśród książek, filmów i obrazów, żeby dostrzec to od razu.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi