czwartek, 14 lutego 2013

Uczennica w białej bluzce


Władysław Teodor Benda, akwarela, węgiel i kredka [1923?]
Akademia ku czci trwała w najlepsze, chór śpiewał patriotycznego poloneza, a my staliśmy z Michałem możliwie najdalej od sceny i kpiliśmy. Ten czarny licealny dowcip powtórzył czterdzieści lat później w te dni przedostatnie, w szpitalu. Dla podtrzymania upadającego ducha zanuciliśmy „Ukochany kraj”, a on gestem zilustrował słowa "kiedy lotnik triumf nad przestrzenią", pikując wyprostowaną dłonią w dół.

Kiedy chór szkolny odśpiewał, na scenie pojawiła się drobna, piegowata dziewczynka. Rude włosy zaczesane w koński ogon, granatowa spódnica, biała bluzka. A więc znowu miały się zacząć te pseudo-poetyckie obrzędy, to rozdzieranie szat, ten bój ostatni i „do pracy rodacy!”.

Rzeczywiście, wiersz był o pracy, ale jakiś inny. Przekaz spokojny, prosty i logiczny o potrzebie wysiłku i nauki:
Jeżeli ciągle przybywa
szkół dookoła i fabryk,
to trzeba, trzeba budować,
pomnażać cegły i skarby.
Jeśli masz kiedyś się włączyć
w tę wielką, wezbraną rzekę,
to musisz pracować nad sobą,
by stać się prawdziwym człowiekiem.
Jerzy Kierst, Wiersz o pracy (fragment)
Niby racja, ale mieliśmy tego dość.
Niby mieliśmy tego dość, ale ona, Ona, ONA!
Mówiła cicho i im ciszej, tym ciszej się robiło wkoło. Bo niespotykany był, nieznany wśród szkolnych aktorów, sposób interpretacji. Naturalność, powściągliwość, ale wewnętrzna uroczystość. W jednej chwili poezja i dziewczyna w białej bluzce przebiły pancerz cynizmu i ironii. Jawnie, wobec całej szkoły Irenka przywróciła godność i cześć słowu „praca”. Ponadto zrehabilitowała białą bluzkę oraz granatową spódnicę, a nas trafiła w samo serce.

Od tej chwili chodziliśmy we trzech patrzeć na nią na przerwach. W niczym nie przypominała tych młodych wampów, naszych koleżanek, które mając naturalną przewagę biologiczną, budziły w nas pożądanie z niemałą domieszką trwogi. Była tak krucha, że Dariusz Biegalski, który miał lekko sardoniczne poczucie humoru, nazywał ją "rudym pajączkiem". Ponadto nie chichotała, lecz się uśmiechała i nie kroczyła jak modelka na wybiegu, ale spacerowała w fartuszku szkolnym (ach, jak pięknie!) z otwartą książką lub pod pachę z wyrośniętą koleżanką.

Michał zanotował w dzienniku:
12 III 66
Kochamy się w Irence wspólnie. Jest nas trzech. Rodzi się idea wspólnoty i kształtowania szlachetnego ducha.
U Marka Goneta, który miał enerdowski aparat Beirette i powiększalnik, zamówiliśmy jej zdjęcie. Zrobił je na boisku szkolnym podczas lekcji przysposobienia wojskowego. To oznaczona kółkiem po lewej drobna dziewczyna z końskim ogonem pochylająca się nad noszami. Jak opiekuńcza i piękna siostra - sanitariuszka z Powstania, na które nie mogliśmy odżałować naszego spóźnienia.

Złudzenie, że możliwa jest platoniczna miłosna wspólnota, nie przetrwało niestety nawet dwóch tygodni. Michał:
22 III 66
Biegalski zdrajca, podrzuca bez naszej wiedzy Irence liściki. Rozmawiał z nią - zdrajca. Rozważaliśmy tę sprawę z Jerzym chodząc po Warszawie, wiatr unosił wciąż w górę jakieś pyły i piaski, chrzęściło w zębach.
27 III 66
Byłem w kościele, do którego ma zwyczaj chodzić Irenka. Rozejrzałem się. Niedaleko znajome postacie Jerzego i Biegalskiego. Biegalskiemu pogroziłem pięścią. Irenka stała bliżej ołtarza. Piękne chwile. Potem znikła, my obrażeni na siebie rozeszliśmy się każdy w inną stronę.
Sam też przeszedł do czynu. Jednak niefortunnie, bo się upił i zapukał do jej drzwi. Ja nie odważyłem się ujawnić. Jedynie podrzucałem do kasety w jej ławce anonimowe wierszyki. Jak to było?
a ty nigdy nie jesteś sama
nawet o tym nie wiesz
nawet nie pomyślałaś
Uff! Całe szczęście wkrótce były wakacje. W tamtym wieku one potrafiły przemeblować całe życie uczuciowe, a my w dodatku opuszczaliśmy szkołę. Żaden z nas nigdy już jej nie zobaczył.

Minęły lata. W komentarzach do dziennika Michał ocenił tę naszą szkolną miłość jako "wykreowany  spektakl, historię z pogranicza happeningu, teatru i eposu rycerskiego".

A ja? Jak latarnia morska przyświecały mi przez dziesięciolecia tamto zauroczenie i niewinność uczuć.

-------------------------------------------
W poscie tym wykorzystałem motywy z postu Irenka sprzed ponad trzech lat. Treść tamtego likwiduję, lecz żal mi było komentarzy. Są tutaj.

6 komentarzy:

  1. Tak mi się zrobiło ciepło na duszy...

    http://www.youtube.com/watch?v=6hxrf-Ujrv8&list=ALHTd1VmZQRNps33vat3gtDrfriU-4h7Js

    (no nie wiem, jak to wkleić w bardziej cywilizowany sposób(

    Jaromir Nohavica "Minulost"

    W kieszeni chusteczkę na węzeł związaną nosisz od wielu dni
    A jednak co kupić w sklepiku to z głowy wyleciało ci
    Wszystko coś po drodze pogubił zniknęło jak parowozów dym
    Dziewczyna niczego nie odda choć niesie to w plecaku swym
    Wciąż mówi oto mnie masz
    Dobrze to zważ
    Pozwól mi wejść
    Jeśli mnie znasz
    Jestem przeszłością twą

    Drzewa urosły a trawa skarlała a na łące rośnie chwast
    Czerwony tramwaj do Kończyc przypomni ci pionierskiej chusty blask
    Tylko ta wyniosła głowa ci została przetrwała wiele burz
    A motorniczy co wieźli cię przed laty dawno zmarli już
    Oto mnie masz
    Dobrze to zważ
    Pozwól mi wejść
    Jeśli mnie znasz
    Jestem przeszłością twą .....

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Hanno.
    Wklejam ten link Nohavicy tutaj. Vzhledem k tomu, že zpívá krásně.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedno Życie - Here's looking at you kid29 mar 2013, 16:58:00

    Już zostałam ładnie wyproszona. Powiem tylko jedno. Przeczytałam pierwszą część dziennika Michała. Przeczytałam też Twoje maile relacjonujące jego śmierć. Powinieneś bezwzględnie go wydać. Najprawdopodobniej powinieneś był to zrobić DUŻO wcześniej, gdy żył. Usuń wszystkie nazwiska. Masz dość mocy, by usunąć miejsca, które mogą kogoś bezpowrotnie skrzywdzić. Ale jemu samemu, Michałowi, powinieneś pozwolić powiedzieć wszystko. Wydaje się, że Marzec '68 złamał Was,a zwłaszcza jego. Miałam takiego nauczyciela,a właściwie "pana od świetlicy", bo nie miał mgr. Zakładał zawzięcie kółko poetyckie w moim LO. Chciał mnie wciągnąć za wszelką cenę, po moim tam jakimś wygranym konkursie na opowiadanie. Ale ja już wtedy wiedziałam, że nie należy nigdzie należeć. Próbował, intymnie zwierzając się, że za Marzec 68 wyleciał ze studiów, że siedział. Nie powiedział tylko jednego, o czym mieliśmy się boleśnie przekonać pod panowaniem WRON. Ktoś upomniał się o niego albo cały czas "prowadził". Fakt, że ujawnił się jako WRONi i ścigał moich kolegów zadymiarzy. Myślę, że był potencjalnym bohaterem, którego jednak złamano. Chcę sobie wyobrażać, że na przykład szantażując zdrowiem i szczęściem narzeczonej (miał on taką brzydką żonę, ale bardzo go kochała, on sam zresztą też brzydki był i nieco niedomyty). Wasza grupa poetycka, chyba zmanipulowana. My już wiedzieliśmy, że nie należy należeć. Jakieś zebranie ZMSu opisuje MIchał. A potem wspominasz - alkoholizm. To mógłby być głos pokolenia, ale nie taki heroiczny, lecz zwykły. Łamano nam kręgosłupy i pióra. Pamiętam po 89 pojechałam do Kołobrzegu na spotkanie ze znajomymi, którzy podpisali volkslistę po stanie wojennym i zostali obywatelami Niemiec. Potem przyjeżdżali na wczasy nad nasze morze. Gościli w hotelu-domu uzdrowiskowym.Mnie by na niego nie było stać nawet wtedy już. Ale same wnętrza a i historia, powiedziały mi, że dobrze, że nie znam PRL tak jak powinnam. Był to były dom wczasowy, rzec można, dla pracowników MSW czy MSZ z czasów komuny. Gierkowski przepych. Normalnie - mama pracowała dajmy na to w MSZ jako sekretarka sekretarki i dostawaliśmy tu wczasy - mogłaby powiedzieć jakaś zwykła ja - beneficjantka systemu. Ja spędzałam je na wczasach wagonowych. Wspomnienia miałybyśmy pewnie te same co do smaku lodów bambino. Należy nam się dziennik Michała, nam i naszym dzieciom. My nasze dzienniki może też kiedyś wydamy. Teraz jeszcze ta nasza rzeczywistość za mocno skrzeczy. Ale ta wasza "marcowa" i z tych lat 60. i 70. już woła o świadków i to takich prawdziwków jak Michał. Bo potem może okazać się, że zainteresuje już tylko historyków. To tak, "politycznie" się wypowiem i znikam na dobre. Będę zaglądać, czy coś zrobiłeś w sprawie Michała. I będę czytać, ale wybacz, w zestawieniu z nim to najpierw Jego potem Ciebie. Sorry za szczerość. Coś jak calvados obok szampana;).

    OdpowiedzUsuń
  4. Źle wyszło z tym skończeniem wątku. Kiedy napisałem i usunąłem ikonkę, zrozumiałem, że może to być fatalnie odebrane. Wyrzucałem to sobie, ale nie miałem możliwości naprawienia niezręczności. Teraz to robię i najgoręcej proszę o wybaczenie

    Trochę zbyt wielka rolę przypisujesz temu Marcowi. Pozbawił nas złudzeń, rzucił nowe światło, ale na pewno nie złamał. Byliśmy zbyt młodzi i w zasadzie niezaangażowani w żadną ze stron. Powinnaś poczytać, co było dalej.

    Dziękuję za sugestie wydawnicze – spróbujemy z Kowarskim zrobić, jak nam radzisz. Gdybyś chciała poznać kolejne wspomnienia Michała, chętnie udostępnię pliki, ale prosiłbym o adres (wyślij pod: slowobraz@gmail.com)

    OdpowiedzUsuń
  5. No przecież nie byłbym sobą, gdybym nie zakpił.

    Z Twojego odejścia, bo to wypisz, wymaluj zakończenie dramatu Żeromskiego „Uciekła mi przepióreczka”.

    Ponieważ w komentarzach nie ma możliwości różnicowania fontu, didaskalia zamiast kursywą daję w nawiasie.

    PRZEŁĘCKI
    Pójdę teraz stąd i oko wasze już mię nie zobaczy. Pójdę w swoją stronę. Ale wasan pamiętaj! Masz tu teraz za siebie i za mnie robić, com ja zaczął. Tak robić, jakem zaczął, wszystko, com zaczął. Za dwu masz robić!

    SMUGOŃ
    Będę!

    PRZEŁĘCKI
    Chociaż mię tu nie będzie, będę patrzał na pańską pracę. A jeślibyś ustał albo psuł, o niewiadomej godzinie przyjdę i zabiorę tę kobietę jak swoją.

    SMUGOŃ
    Nie ustanę, panie! Za dwu nas, za trzech, za dziesięciu będę robił, ile mi starczy sił i rozumu.

    PRZEŁĘCKI
    Rozumem będą tamci, profesorowie. Pan masz robić, ile w tobie sił.

    SMUGOŃ
    Przysięgam!
    (Schyla się do nóg Przełęckiego i po chłopsku chce objąć jego nogi. Przełęcki odtrąca go. Słychać za sceną śpiew chóralny dzieci:)
    Uciekła mi przepióreczka w proso,
    A ja za nią nieboraczek boso.
    Trzeba by się pani matki spytać?

    PRZEŁĘCKI
    (w głębokim smutku)
    Uciekła mi przepióreczka?

    (Zapina paltot, który wciągnął na ramiona, idzie do drzwi. Od drzwi wraca z zaciśniętą pięścią ku Smugoniowi, który stoi z rękoma założonymi na piersiach.)
    Teraz — do roboty! Do roboty! Pamiętaj!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nno Pan jeden będzie wiedział co to znaczy. Patrz na skutki!

    OdpowiedzUsuń

 
blogi