Czekałem z aparatem, żeby sfotografować samolot Casa ze Smoleńska, ale zmieniono pas lądowania. Zobaczyłem w telewizji jak ląduje i wyszedłem do ogrodu, a tam, niemal dokładnie w tej samej chwili, na kwitnących wrzosach przysiadła rusałka pawik.
Piszą, że to jeden pospolitszych motyli, choć urodę ma przecież niepospolitą. Będzie mieszkał tu całe lato i całkiem jawnie spijał nektar z kwiatów.
Nie mogłem go nie pokazać, bo jakkolwiek jest nam ciężko, on mówi, że życie trwa.
niedziela, 11 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziękuję.
OdpowiedzUsuńW momentach smierci bliskich, mysle o tym wierszu Bronislawa Maja :
OdpowiedzUsuń***
Modl sie, aby to moglo byc tak : juz ostatni raz
padasz na kolana, i nizej, twarza w swietlisty bezlitosny
snieg : chusta chlodu na czole i ustach ; bez rozpaczy
i leku patrzysz na czarne, coraz mniejsze sylwetki
konwoju, w ktorym nie bedziesz juz szedl : szczesliwy -
z twarza w najczystrzym swietle, wolny i lekki -
odchodzisz
w swoja strone : spod mrocznych kasztanowych Plant
idziesz miedzy domy oddajace teraz cieplo tego dnia,
i dalej, tam gdzie Kanoniczna skreca lagodnie w Rue Foyatier
i wzdluz Wisly okrazajacej Wawel pnie sie na Montmartre,
i dalej, wyzej : z wysoka patrzysz na coraz mniejszy dzwoneczek Kaplicy,
blyszczacy kamyk Sacré-Coeur, nitke rzeki ; idziesz –
jakby to byl ostatni raz, ostatnie popolodnie tej wiosny albo tego swiata –
coraz wyzej, powoli : wstepujesz
w niesmiertelne swiatliste
powietrze.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń