sobota, 17 kwietnia 2010

Dwie srebrne łuski

Nic sobie nie robi przyroda z naszego smutku. Rankiem nad stawem impresjonistyczne scherzo na wierzbę, niebo i fale.
W bukolicznej scenie pod jaworem pasterka śle Filonowi słodkie spojrzenie (koniecznie powiększcie zdjęcie, widać tkliwość!).
Stamtąd, skąd zwykle samoloty, cichym mnie ściga lotem złowróżbna, wulkaniczna mewa.
To jest też dzień, w którym wypłynęła ryba. Właściwie utknęła w drucianej siatce zwalonego ogrodzenia. Uniosłem tę siatkę i przecisnęła się, zostawiając dwie srebrne łuski. Ocalała.

3 komentarze:

  1. Nie pierwsze tu zdjęcie jak impresjonistyczny obraz.

    Już widzę Michała na wernisażu Słowobrazu, jak niezauważalnie upija nam z kieliszków wono.

    Kowarski

    OdpowiedzUsuń
  2. Wino, Drogi Panie Jerzy, jeśli możesz poprawić literówkę

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę poprawiać komentarzy. Mogę je tylko skasować.

    Wernisaż? To znowu ta zacna tęsknota za starym XX-wiecznym światem sztuki, żeby konkret był w garści, obraz wisiał i miał ramy. Na takim wernisażu mogłoby być 20-30 osób, a potem jeszcze obejrzało nawet pięć, w tym ciocia twórcy i babcia z dwojgiem dzieci, która szła tędy na spacer. Tymczasem na stronę tyle zagląda czasem w godzinę.

    Tak naprawdę tylko tego wina na wernisażu żal.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi