czwartek, 22 kwietnia 2010

Gdy podejdą genetyczni

Fot. The Work of Charles and Ray Eames.
Tyle w tych ludziach niekłamanego żaru i niezachwianej pewności, że nie mogę tylko wzruszyć ramionami. Muszę się poważnie zastanowić: jestem patriotą czy nie?

W młodości nie myślałem o tym nigdy. To słowo należało do rzewnych, ale jednak słów języka propagandy. Nie musieliśmy go używać, żeby co roku chodzić 1 sierpnia na Powązki. Nawet w żartach, gdy chciało się dodać odwagi, ot choćby żeby skoczyć do zimnej wody, krzyczeliśmy: "A honor Polaków, to co?" I, żeby nie wiem co, skakało się.

Z biegiem lat przybywało chwil, w których nie czułem się dumny. Na przykład w 1968 r. O Marcu już pisałem, ale jeszcze była ta sierpniowa noc, kiedy długo nie mogłem usnąć, bo nad Warszawą słychać było pomruk przelatujących samolotów. Nad ranem obudził mnie Ojciec i powiedział, że z całym Układem Warszawskim wojsko polskie wkroczyło do Czechosłowacji.

Mocno zachwiała moimi uczuciami sprawa Jedwabnego. Może inni wiedzieli, ale dla mnie to był wstrząs. Byliśmy tam z Michałem, każdy z synem, w 2001 roku, w 60. rocznicę mordu. Byłem tam, bo skoro wcześniej się pyszniłem, to teraz powinienem wziąć na siebie część tej hańby. Z kraju przyjechało zaskakująco mało osób. Kościół był zamknięty na cztery spusty, a miejscowa ludność świeciła srebrnym uśmiechem wisząc na ogrodzeniach posesji. Myśmy szli w milczącym pochodzie, oni puszczali muzykę disco-polo.

Po powrocie jeszcze podłe rozmowy z mądralami, których miałem za ludzi przyzwoitych. Mają dość precyzyjny kalkulator moralny, gdzie stopień potępienia zależy od liczby zer przy liczbie tych, których spalono w stodole.

Całkiem niedawno, pięć lat temu, liczący się polityk wysoce moralnej partii rekomendował:
Jeśli rodzina kandydata walczyła o Polskę, o niepodległość, dziadek był w AK, a pradziad uczestniczył w powstaniu styczniowym, to taki ktoś daje nam gwarancję genetycznego patriotyzmu.
Odtąd na trwałe do języka weszło określenie "patriota genetyczny".

To prawie jak nowe ustawy norymberskie. Martwię się, bo według nich moje pochodzenie nie jest pewne.

Zaczyna się prawidłowo: prapradziadek po kądzieli był powstańcem styczniowym, zesłanym na Syberię, skąd z żoną nigdy nie wrócili (dzieci, w tym moją prababkę Natalię, zostawili pod opieką w kraju). Moja Matka w czasie wojny przekazywała z magistratu, gdzie pracowała, poufne informacje Armii Krajowej, ale z drugiej strony wyrażała się o szefie, Niemcu Muellerze, jako o człowieku porządnym. To oczywisty błąd. Gorzej jest z Ojcem. Nie tłumaczy go, że w początkach lat 80. chodził na kazania księdza Popiełuszki i o przyszłość Polski martwił się prawie tak samo jak o swoje dzieci (to znaczy bardzo). Wcześniej był przecież czynnym pułkownikiem Wojska Polskiego. Nadszarpniętą reputację poprawia mi trochę dziadek Konstanty, który w pełni władz umysłowych z uporem twierdził, że sputniki to bolszewicka propaganda, nie kwestionując w najmniejszym stopniu istnienia satelitów amerykańskich.

Nie, w żadnym wypadku nie spełniam wysoko rasowych kryteriów posła Suskiego. Patriotycznie to ja kundel jestem.

Parę dni temu opadły mi uszy, gdy prymas Polski powiedział podczas żałobnej homilii:
Zastałeś ojczyznę zniewoloną, pozostawiasz ją wolną i niepodległą.
A ja jak durne bydlę cieszyłem się po wyborach w 89 i potem jeszcze wiele razy byłem dumny i szczęśliwy, choćby po referendum europejskim. Okazuje się były to kolejne etapy niewoli i upodlenia, a prawdziwa wolność przyszła z genetycznymi w 2005 roku.

To i parę innych zdarzeń mogą zapowiadać, że idą dla mnie ciężkie czasy. Co zrobię, gdy genetyczni podejdą blisko i spojrzą z wysoka?

Cóż, jeśli szlachectwo zobowiązuje, to pospolitość zwalnia. Stojąc na trzech kończynach podniosę czwartą i najdokładniej obsikam im te błyszczące postakowskie oficerki.

Może być jednak inaczej. Genetyczni będą szli gromadnie ulicą, tak jak lubią, gdzieś ku czci i pomachają mi wesoło. Ja, obwąchujący właśnie dolne części płotu, pomerdam im radośnie. Tak wolałbym. Taki kraj będę kochał.

22 komentarze:

  1. Świetny, mądry tekst. Dziękuję.
    Pozdrawiam, libl

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, świetny i bardzo mądry tekst!!! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. I Ty, Jerzy nie wytrzymałeś.
    Czuję się podobnie, zastanawiając się dodatkowo, co ze mną nie tak, dlaczego nie czułam tego zniewoleniajuż tak długo. A od niedzieli rozważam,ile żaru oratorskiego miał biskup pomocniczy, który w swej homilii porównał śmierć tragicznie zmarłego do roli Chrystusa, "który przez mękę i śmierć swą świat odkupić raczył." Cóż, moja 3-letnia wnuczka siedząc mi w tym czasie na kolanach głośno zapytala- Babciu, czemu masz taką minę? Pewnie dlatego część ludzi obok chichotała. Pozdrawiam KD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za ten tekst. Świetny!Też chyba jestem kundelką. Pozdrawiam.BJ

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się ze wszystkim o czym Pan napisał i ja także cieszyłam się po wyborach w 89 .Mam to szczęście ,że nie słucham żałobnych homilii i nie wysłuchałam prymasa Polski(tyle księży na raz jakoś mnie przeraża).Wyłączyłam telewizor i poszłam z psem na spacer, a podczas spaceru widziałem sarenki i wiewiórkę i przepiękne fiołki...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. GraM pisze...

    W dniu dzisiejszym jestem pewna, że korespondent Jerzy Solenizantem jest!
    Buźka, klapa, goździk, zdrówko
    i najprzenajcudowniejszych wzruszeń
    dla Rzeczonego a tym samym - Czytelników Jego.

    1:13 PM, kwiecień 23, 2010

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Po raz kolejny ,dziękuję Jerzy za mądry,wyważony i bardzo ważny tekst.
    Dla mnie Twoje pisanie ,stanowi wzór niedościgły,precyzji,celności a przede wszystkim mądrości nie nasączonej w stopniu najmniejszym zacietrzewieniem tak obecnie wszechobecnym.
    Dziękuję.

    Drogi Korespondencie,Jerzy ,dziś Twój Dzień.
    Przyjmij ode mnie,Życzenia.
    Jedna z moich ulubionych,niezwykle smacznych piosenek.

    http://www.youtube.com/watch?v=0uuYicF9eUg

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję Wam Kochani za miłe słowa o poście i za życzenia. Zostańcie jeszcze trochę, może będzie weselej.

    OdpowiedzUsuń
  11. moze jednak nie zwariowalem? a jesli nawet to nie tylko ja. dziekuje za otuche.

    M_

    OdpowiedzUsuń
  12. Ze mna duzo gorzej - ojciec walczyl pod Lenino. Wstyd i hanba! Co bedzie jak sie wyda? Na pewno odbiora polski paszport.

    ...

    OdpowiedzUsuń
  13. "Zastałeś ojczyznę zniewoloną, pozostawiasz ją wolną i niepodległą."

    Nieco patetyczne te słowa, ale wydaje mi się, że bez zbędnego wysiłku należy je odnieść do życiorysu Lecha Kaczyńskiego, a nie jedynie do okresu Jego prezydentury. Proszę zwrócić uwagę na to, że to był pierwszy tak symboliczny pogrzeb człowieka (Prezydenta) z pokolenia Solidarności (z panią Anną Walentynowicz i Arkadiuszem Rybickim w tle). Pana tekst jest ładnie skrojony, ale wydaje mi się, że inteligencja i wewnętrze poczucie wyższości nad myślącymi inaczej to zbyt mało, by na kogokolwiek sikać. W latach trudnych nie działałem w opozycji, nie siedziałem, nie byłem internowanym, nie byłem ekspertem do rozmów o żadnych sprawach, nie angażowałem się publicznie. Robiłem i robię swoje, choć nie tylko dla siebie. I dlatego komentując Pański tekst nie mogę się z nim zgodzić pisząc, że w czasie wielkich wydarzeń i pogrzebów wolę spacerować z psem i wąchać kwiatki... ale to chyba kwestia smaku, wyczucia chwili i szacunku dla tych, którzy odchodzą. A najbardziej intryguje mnie ta nieskrywana nuta tragedii i żalu nad własnym, ciężkim, inteligenckim losem. No i jeszcze te ustawy norumberskie - szczerze współczuję i pozdrawiam. PZ

    OdpowiedzUsuń
  14. Pisał tu pan Peatero, że coś się stało złego ze słowami, że przestały znaczyć to samo dla wszystkich. Bo gdy czytam, że ktoś mi współczuje to dziś często znaczy, że on nie współ-, ale czuje przeciwnie, jego zdaniem lepiej, i z kontekstu rozumiem, że "współczucie" oznacza politowanie.

    Pański komentarz jest egzemplifikacją właśnie tego, czego się obawiam. Mnie chodzi, żeby nikt z pozycji lepszych nie pouczał i nie nakazywał. Na przykład ja, pisząc tu o kwiatach i spacerach z psem, naruszyłem Pańskim zdaniem powagę wielkich wydarzeń. Ale ja chcę samemu określać co jest wielkie, a co nie, co mam szanować i jak przeżywać. Nie rząd mi to będzie dyktował ani telewizja, ale moje własne: rozum i serce. Wymogi żałoby narodowej owszem, ale proszę nie rzucać mnie na kolana, a kwiatom zabraniać kwitnienia.

    Naprawdę nie wiem, gdzie dopatrzył się Pan tragedii i użalania się nad sobą. Jest ironia.

    Chyba nie ma też poczucia wyższości, lecz życzenie, żeby każdy szedł swoją drogą i żebyśmy się mijali przyjaźnie.

    Gdyby jednak nie, gdyby się spełnił czarny scenariusz, gdyby podeszli ci co mają monopol na świętość, na patriotyzm i narodową dumę, to słowo daję: stojąc na trzech kończynach podniosę czwartą...

    OdpowiedzUsuń
  15. Napisałem "współczuję", bo chyba przesadził Pan zdrowo z tymi prześladowaniami i nastrojem ustaw norymberskich (stąd też i moje wy-czucie klimatu tragedii i może nieco zapożyczonej od Pana właśnie ironii). Tak jak Pan pisze, każda rzecz winna być opisana adekwatnym słowem. Fragment o wyprowadzaniu psa i kwiatkach również nie dotyczył Pańskich tekstów, proszę go odczytywać w ciągu wszystkich komentarzy. Pozdrawiam ponownie. PZ

    OdpowiedzUsuń
  16. Cieszę się, że mijamy się przyjaźnie. Też pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  17. Panie Jerzy. Ja pierwszy raz tutaj. Przez ostatnie dni myślałem że to ze mną coś nie tak. Nawet szukałem w sobie wyrzutów sumienia za brak zrozumienia - nie znalazłem. Przeraziłem się tym co widziałem w moim kraju przez ostatnie dwa tygodnie. Ale już mi lepiej widzę że nie jestem sam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Hurra, jest nas więcej:-) Mnie też to co się działo w mediach wkurzyło.
    Zapaliły mi się świeczki w oczach, gdy zobaczyłam, co się stało...poprostu poczułam ten strach i żal, jaki kilka sekund przed śmiercią mogli poczuć Ci ludzie, i co dotknęło ich rodziny. Nie było tam moich ulubieńców, nie znałam nikogo. Ale też nikomu nie życzę ani przedwczesnej ani tragicznej śmierci. o i gdzieś zawsze odnoszę takie wydarzenia do swojego życia, że komuś czas się skończył, a ja go jeszcze mam, chociaż też nie wiadomo ile, także czas najwyższy cieszyć się swoim życiem i bliskimi.
    Ale to co po tych pierwszych godzinach zaczęło się dziać w tv wzbudziło we mnie odrazę.
    PS:ja tez dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać nad moim patriotyzmem. No i niestety, sama stwierdzam, że kiepsko z nim...wychowanie ze szkoły poszło w las. Ja się czuję przede wszystkim obywatelem świata..., co nie znaczy, że nie pamiętam o swoich korzeniach

    OdpowiedzUsuń
  19. Przepraszam ,że będę drązyć.
    Podobna dyskusja odbyła się na moim forum szkolnym i nie byłam w stanie zrozumieć jak inaczej odbierane są te same słowa.
    Pozwoliłam sobie zacytować Twój komentarz Jerzy.
    Twierdzono,że jest nadinterpretacją takie traktowanie słów prymasa.
    Musiałam użyć łopatologii,która i tak nie odniosła żadnego skutku.
    W wypowiedzi księdza prymasa jest nawiązanie,do słynnego powiedzenia:"Zastał Polskę drewnianą a zostawił murowaną".
    Powiedzenie to jest wpisane w kanon kultury polskiej.Wpisane jest w kanon dziedzictwa.
    Uczy się tego powiedzenia małe dzieci w szkole.
    Nawiązanie do króla, w perspektywie pochówku na Wawelu,dla mnie jest oczywiste.
    Jeśli prymas nawiązywałby do roku urodzin prezydenta Lecha Kaczyńskiego, w formie -"zastałeś",byłoby to głupie i nieczytelne,bo po Polsku tak się nie mówi.
    Wtedy należałoby powiedzieć:"urodziłeś się w Polsce zniewolonej ,a odchodzisz w Polsce wolnej".
    Homilia,prymasa głupią i napisaną nie po polsku nie jest.
    Każde jej słowo jest wyważone i skierowane do odbiorcy.
    Tekst staje się jasny kiedy odniesiemy się do traktowania III Rzeczpospolitej ,przez obóz okołoprezydencki jako zniewolenie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ależ proszę się tak nie użalać nad swoim kundelkiem.....

    OdpowiedzUsuń
  21. genetyczny patriotyzm - metaforyczne znaczenie wychowania w patriotyźmie, jeśli tego nie rozumiecie - podstawówka czeka (jak się nie wiedziało co to metafora to się powtarzało rok chyba)

    OdpowiedzUsuń
  22. W tamtej wypowiedzi najwyraźniej chodziło o dosłowne podparcie się zasłużonymi przodkami. To oczywiście powód do dumy, podobnie jak sama idea wychowania w patriotyzmie (piszemy przez "z"). Problem w tym, że ten "genetyczny patriotyzm" służy niektórym do wywyższenia się, jest rzekomą legitymacją do władzy, a jak widać ostatnio (wypowiedź sprzed dwóch dni), do dzielenia społeczeństwa na część patriotyczną i pozostałych.

    Skoro wiemy, co metafora, to może kawałek z Kasprowicza?

    Rzadko na moich wargach -
    Niech dziś to warga ma wyzna -
    Jawi się krwią przepojony,
    Najdroższy wyraz: Ojczyzna.

    Widziałem, jak się na rynkach
    Gromadzą kupczykowie,
    Licytujący się wzajem,
    Kto Ją najgłośniej wypowie.

    Widziałem, jak między ludźmi
    Ten się urządza najtaniej,
    Jak poklask zdobywa i rentę,
    Kto krzyczy, iż żyje dla Niej.

    Widziałem, jak do Jej kolan -
    Wstręt dotąd serce me czuje -
    Z pokłonem się cisną i radą
    Najpospolitsi szuje.

    Widziałem rozliczne tłumy
    Z pustą, leniwą duszą,
    Jak dźwiękiem orkiestry świątecznej
    Resztki sumienia głuszą.

    Sztandary i proporczyki,
    Przemowy i procesyje,
    Oto jest treść Majestatu,
    Który w niewielu żyje.

    Więc się nie dziwcie - ktoś może
    Choć milczkiem słuszność mi przyzna -
    Że na mych wargach tak rzadko
    Jawi się wyraz: Ojczyzna.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi