poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Smaki dzieciństwa

Autor nie znany, wykonano dla  U.S. Office of War Information, (1941-1945).
Kiedyś, na innym forum, prowadziliśmy rozmowę o miejscach i smakach dzieciństwa. Piotr O. napisał:
Te soki z marchwi mnie prześladowały. Rodzice mnie tam prowadzili, żebym je pił i był zdrowy. Dla mnie to było jak droga na szafot.
Każdy ma swoje dziecięce cierpienie. Ja dużo starszy i bliższy czasom powojennym odpisałem:
Sok z marchwi to ambrozja w porównaniu z tranem. Moje pokolenie musiało pijać tran. Wy zapewne łykaliście jakieś kropelki dodawane do odżywek i nie macie wyobrażenia czym był tran. Tam było całe bogactwo zapachów eskimoskiego obuwia co od stuleci przekazywane jest z pokolenia na pokolenie. Kto pił tran i przeżył, temu nic nie jest obrzydliwe.
Tak, ten tran jakkolwiek chronił powojenne pokolenia przed awitaminozą i krzywicą, dla wielu był symbolem bezlitosnej przewagi autorytarnego świata Dorosłych nad miłującą pokój błogą krainą Dzieciństwa. Bo tran trzeba było pić i nie było dyskusji.

Inne przykłady gwałtu to szynka, z braku lodówek mocno peklowana, dziwnie ciągliwa, z odczuwalną ponurą nutką rodem z krainy nieżywych. Podobnie ser, mówiło się "szwajcarski", więc zasadniczo obcy nadwiślańskim upodobaniom, w zapachu zbyt dosłownie przypominał zaniedbania higieniczne niektórych kolegów. To jednak były z trudem zdobywane rarytasy i jeżeli podano, jeść było trzeba.

Dziś ser dał się polubić do tego stopnia, że przysmakiem stała się jego najbardziej wyrafinowana postać z wyraźnymi elementami pleśni, szynka z latami skruszała, a tran podaje się dzieciom w bezsmakowych kulkach.

To, co chciałoby się ocalić z tamtych czasów, a chyba się nie da, to przetwory domowe: kompoty, konfitury i marynaty. Lubiłem je wszystkie, może z wyjątkiem szarego kompotu z truskawek. Gdy zastanawiam, czego najbardziej mi brak z tych Maminych wyrobów, to chyba powideł z węgierek.

Miały smak odległej tajemnicy, osmalonej aromatem ogniska, niby słodkiej, ale na końcu lekko gorzkiej; smak życia, które było przede mną.

Dla tamtych powideł dobrego i złego, to dziś napiłbym się nawet tranu.

1 komentarz:

  1. Kilka dni temu pewien aktor wspominal dziecinstwo i opowiadal o smaku mietowek, ktore dawala mu jego babcia. W jego wspomnieniach to byla ambrozja. Przez lata po tem szukal tego smaku, prubujac rozne typy, rozne marki o mietowym smaku i nic.
    Az tu pewnego razu, bedac u znajomych wlozyl do ust cukierka i TO BYLO TO ! "Mietowki mojej Babci ! Jaka to marka ?"
    Pani domu prubuje i .... : "wypluj to kochany, one sa przyplesniale ! Widac zamoczyly sie w bombonierce"

    Wspomnienia zmieniaja rzeczywistosc, a dziecinstwo ma swoje wlasne reguly chierarchii rzeczywistosci.

    OdpowiedzUsuń

 
blogi