poniedziałek, 12 października 2009

Stacyjka

Wszystko co wiąże się z koleją ma dla chłopięcej męskiej duszy urok nieodparty. Poeta i miłośnik kolei parowych Tomek W. napisał w dzienniku pod datą 11 lipca 1971 r.:
„Wczoraj ojciec przyniósł sieciowy rozkład jazdy 1971 na 1972. Pasjonująca lektura. (...) Po co np. komu pociąg nr 98511 relacji Korsze - Bartoszyce wyjeżdżający o godzinie 1.40 i przyjeżdżający o godzinie 2.09. Cóż to za podróżni jeżdżą o tej porze? Albo: dlaczego pociąg nr 5057 relacji Chełmża - Mełno pokonuje odległość 46 km w ciągu 140 minut. Takich pytań można postawić wiele. Nie wypada ich jednak stawiać, tak jak nie wypada pytać o sens życia, o to dlaczego pani K. nie kocha pana P.”

Inny mój przyjaciel, Marek M. człowiek światowy podróżujący wciąż samolotami, w każdym mieście zwiedza dworzec kolejowy. Nie dokumentuje, nie robi zdjęć, ale spaceruje i chłonie niepowtarzalną atmosferę.

W kolei jest romantyzm drogi, piękno i prostota. Tuwimowskie tak-to-to jest zgodne z przyśpieszonym rytmem kochającego serca.

Jako dziecko przepadałem za podróżowaniem nocą. Cudownie się usypiało w miarowym rytmie stukotu kół. Co jakiś czas przebudzenie piskiem hamulców i pociąg zatrzymywał się na stacji. Huk otwieranych drzwi, odgłosy kroków na korytarzu i rozsuwanych drzwi do przedziałów. W tym czasie lokomotywa spuszcza parę, ktoś chodzi z młotkiem i opukuje koła. Czasem postój jest dłuższy, bo trzeba dolać wody, albo zmienić lokomotywę i kierunek jazdy. Wreszcie kolejarski gwizdek albo okrzyk i długo wyczekiwane szarpniecie. Najpierw powoli, a kiedy już się rozpędzi, uciekające iskry.

Gwizd lokomotywy brzmiał jak zawołanie bojowe: „Pędzimy w tę ciemną noc ! Nie bójcie się! Uuuhuuu!"

W Chełmie bardzo lubiłem nocować u cioci, która mieszkała tuż przy stacji. Tam były wysokie pokoje z chłodnym powietrzem. Usypiałem wkładając ręce pod poduszkę i dotykałem chłodnego prześcieradła. Za oknami słyszałem stukot kół i gwizd lokomotywy.

Potem zawsze marzyłem, żeby zamieszkać przy torach, może nawet na stacji. A teraz przydałaby się na koniec drogi jakaś Stacyjka Zdrój.
Ze stacji droga krótka –
znajoma stara furtka
zaskrzypi cicho: „Jak się masz –
podobną kiedyś znałam twarz”.

A potem sień – ktoś drzwi odmyka –
głosy wzruszone, twój i mój.
A potem cień i wszystko znika,
i już umyka Stacyjka Zdrój…
(J.Przybora)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

 
blogi